nika, stan barometru czy termometru, położenie płaszczyzn skrzydeł wiatraka i szybkość ich obrotu zostaną uznane za znaki naturalne odpowiednich zdarzeń, gdyż są ich skutkami.
No dobrze —- mógłby ktoś powiedzieć — skoro w tylu różnych znaczeniach używa się słów „naturalny” i „konwencjonalny”, skoro nawet w obrębie jednego rozumienia słowa „naturalny” powstają różnice zdań co, do tego, czy tylko związki przyczynowo-skutkowe należy uznać za naturalne, czy także niektóre relacje współwystępowania zdarzeń i niektóre rodzaje podobieństwa między przedmiotami bądź zda-, rżeniami hlbo cechami, skoro wreszcie nie mą zgody co do tego, czy za więź przyczynowo-skutkową należy, uważać tylko taką, która zachodzi między zdarzeniami fizycznymi, czy również i tę, która zespala dwa fakty psychiczne, ńp. przeżycie motywujące z umotywowanym, albo fakt fizyczny z psychicznym, np. bodziec w postaci promieniowania ciepła z reakcją — wrażeniem ciepłoty: skoro więc tyle jest w tej sprawie wątpliwości i rozbieżności opinii, fo czy w ogóle odróżnianie znaków naturalnych od konwencjonalnych jest grą wartą świeczki?
A jeśli się nawet okaże — mógłby dodać oponent —• że z jakichś Względów owo odróżnienie należy utrzymać, to czy słuszną jest rzeczą twierdzić, iż znakiem naturalnym bywa nie tylko to, co faktycznie pozostaje w pewnym naturalnym związku z bytem, którego znak stanowi, ale i to również,* o czym jego użytkownik tylko myśli, i to myśli błędnie, że w takim związku naturalnym pozostaje? Cóż to za znak naturalny, jeśli swą naturalność zawdzięcza związkowi naturalnemu, który wcale nie zachodzi? Albo cóż to za znak oparty na swym podobieństwie do tego co oznaczane, jeśli żadnego podobieństwa naprawdę nie ma, tylko
130 ktoś je sobie uroił? Albo wreszcie cóż to za znak konwencjonalny, jeśli konwencja mająca go wiązać- z tym, czego jest znakiem, istnieje tylko w fantazji jakiejś jednej osoby?
Odpowiedzmy na te pytania zaczynając od końca. Znowu wypadnie przypomnieć, iż w powiedzeniu, że A jest znakiem B, chodzi faktycznie o to, że ktoś w pewnym czasie posłużył się owym A jako znakiem B. Z jakiego powodu się posłużył?. Bo np. A jest skutkiem B —■ tak się potocznie mówi.-Ale przecież A może sobie być skutkiem B, a mimo to przez całe wieki, albo i nigdy, dla nikogo nie stać się znakiem naturalnym B, z tej prostej przyczyny, że nikt nie wie,, iż A jest skutkiem B. To, że nikt nie jest świadom tego obiektywnego związku między zdarzeniami, nie przeszkadza owemu związkowi zachodzić: A i tak jest skutkiem B,. choćby nikt nigdy o tym nie pomyślał. Zarysowuje się więc tutaj wyraźna różnica między aspektem obiektywnym a su-, biektywnym: być skutkięm •—■ to jedno, a być uważanym za skutek — to drugie?
Zapytajmy teraz, co jest potrzebne, żeby A wystąpiło w roli znaku B, znaku — nazwijmy go tak — ,,skutkowego”, to jest ze względu na więź przyczynowo-skutkową między B i A. No. właśnie, co jest potrzebne? Czy żeby ta więź zachodziła, czy też, żeby użytkownik lub użytkownicy znaku wierzyli, myśleli, wyobrażali sobie, że zachodzi? Co jest potrzebne? Czy żeby A było faktycznie skutkiem B, czy też żeby A było za taki skutek uważane? Czy . między tym, że A jest znakiem „skutkowym” B, a tym, że A jest uważane za znak „skutkowy” B, a zatem i używane jako tego rodzaju znak, zachodzi taka sama różnica jak między tym, że A jest skutkiem B, a tym, że A jest uważane za skutek B? Czy jeśli nikt nie będzie — słusznie lub niesłusznie — uważał A za znak „skut-
s*
131