,0'
,0'
y&siuu
nieuchwytnych nici. Kompozycje jego tworzy dla oczu nieznośny hałas; nie większego wrog,a ciszy. Stworzył już mnóstwo ślicznych marionetek; niedługo popłynie w iluminatorstwo. I oto, mój przyjacielu, właśnie w chwili, gdy przestaje być 2 stą — otrzymuje tytuł pierwszego malarza Króla! I nie mów, że reprezentuje w s'^a_ im rodzaju to samo, co Crebillon-syn w swoim48; owszem, obyczaje obu panóW ^ dość zbliżone, ale talent Crebillona — znacznie wyższy. Jedyną przewagą Bouch^ jest niewyczerpana płodność i wynalazczość, zwłaszcza gdy chodzi o pastel p^iiufcekcesoria. Prawda, umie stworzyć grupę dziecięcą, cóż kiedy wyłącznie — w ob'^ kach; żaden z tysięcy spłodzonych przezeń amorków nie nadałby się do najprostsi czynności życiowej, takiej jak uczenie się lekcji, czytanie, pisanie, czesanie konoP^ Wszystkie są urodzonymi pięknoduchami, bękarciątkami Bachusa czy Sylena. Pr^ dałyby się najwyżej jako ozdoba antycznej wazy; są tłuste, rumiane, pulchne. &j autor zna się na modelunku, to inna sprawa. Słowem, do wszystkich niemal dż)0 Bouchera da się zastosować apostrofa Fontenelle’a do sonaty: „Sonato, czego o&e mnie chcesz?", „Obrazie, czego ode mnie chcesz?”49. W pewnym okresie opanoW0' la go mania malowania Madonn; były to doprawdy kurewki, tak samo jak jego ani0' towie są obleśnymi satyrami. Pejzaże jego są tak szare i kolorystycznie monoton że przypominają trawnik czy grządkę pietruszki. A przecież to człowiek wcale niegf0' pi, tylko niby-dobry malarz, tak samo jak istnieją ludzie niby-dowcipni. Nie ma w i#1 myśli o sztuce, są tylko concetti.
Jowisz udający Dianę, by zwieść nimfę Kalisto
(obraz owalny, około dwóch stóp wysokości, półtorej — szerokości)50
W centrum — przemieniony Jowisz, ustawiony profilem, pochylony nad Kalisto; jedną rękę — prawą — wsunął pod jej tunikę, drugą pieści szyję. Nie próżnują, widać, te ręce. Kalisto, ujęta en face, odsuwa rękę natręta — dość zresztą miękko; spoczy-wa na rozłożonej draperii i ma przy sobie myśliwski kołczan. W głębi widać kępę drzew, z lewej igrające w powietrzu amorki, nad nimi — ptaka Jowiszowego, orła. Czyżby jednak bóstwa mitologiczne miały ręce i nogi inaczej zbudowane niż my? I co ■lis. Claude Crebillon syn (1/07-1777). autor sławnej libertyńskiej powieści Sola i innych utworów tego typu. Aluzje do jogo utworów pojawiają się m.ln. w napisanych w 1748 r. przez Diderota Niedyskretnych klejnotach. Krytyk wielokrotnie porównuje w swych napastliwych tyradach Bouchera do amoralnych według niego pisarzy, np. Lodovica Ariosta (Salon 1761 roku), Bernarda de Fonteriellea (Salony 1759 i 1763, por. leź niżej).
49 Bernard de Fontenelle (1657-1757), filozof, literał parafrazujący pisarzy antycznych, autor poezji pastoralnych, co pozwalało go Diderotowi umieścić w kontekście Bouchera. Z Fonlenelle'm porównywał również malarza Louis de Bachaumonl, piszący o Salonie 1769, a lakże. niemal stulecie później, bracia Edmond i Jules de Goncourt w Sztuce XVIII wieku.
50. Jeden z ulubionych lematów Bouchera w późnym okresie jego twórczości Omawiany obraz powstał w 1763 r. i znajduje się w kolekcji prywatnej w Nowym Jorku.
powiedzieć o reszcie obrazu, widząc tuż obok płótna La Grenee z ich zdecydowanym kolorem, wspaniałymi karnacjami i widoczną w każdym szczególe prawdą natury1! Ach, te nogi, ręce, barki, szyje, piersiątka, jakie się za miodu pieściło... U Bouchera nic podobnego nie znajdziesz. Niestety, mało który malarz po pięćdziesiątce korzysta z modela, wszyscy malują z głowy. Do tych właśnie należy Boucher: wciąż sięga po te same, tylko nieco inaczej ustawione figury. Czyż nie widzieliśmy już sto razy tej Kalisto, tego Jowisza i nawet tej tygrysiej skóry?!
Angelika i Mecloro [ii. 7]
(obraz podobnych rozmiarów i podobnego kształtu jak poprzedni)2 3 4
Obie główne postacie znajdują się z prawej strony (z punktu widzenia patrzącego). Angelika leży na ziemi, zwrócona do nas tyłem, z wyjątkiem drobnej części twarzy
0 mato zachęcającej minie. Obok, ale na głębszym planie, stoi Medoro, ustawiony frontalnie, lekko nachylony, ręką oparty o drzewo, na którym coś kreśli — pewnie ów dwuwiersz Ouinaulta (do którego Lulli skomponował muzykę)5 mówiący o uczuciach tak wzniosie, że wielu ludziom wyciska fzy z oczu:
W niewolę Angelika popadła Medoro jej sercem zawładnął5'1.
Widzimy także amorki spowijające drzewo wieńcami. Medoro ma na biodrach tygrysią skórę, w ręku oszczep. Angelika leży na kobiercu i poduszce (tak jest: na poduszce, tak tu na miejscu jak ów dywan Nicaise'a z bajki La Fontainea); obok kołczan
1 kwiaty. Na ziemi przewala się tfusty amorek, dwa inne krążą w powietrzu, obok drzewa, na lewo — krajobraz z drzewami.
Spodobało się autorowi nazwać to wszystko Angeliką i Medorem; tytuł ładny, ale reszta? Nie znajdziesz tu jednego szczegółu mówiącego o tej historii, charakteryzującego bohaterów. A przecież tekst poety dawał tyle możliwości! U niego teren akcji jest nierównie piękniejszy, rozleglejszy, bardziej malowniczy, lepiej dobrany. Jest nim samotne uroczysko, zaciszne, mroczne, gdzie dwoje kochanków może się sobą nacieszyć z dala od ludzkich oczu, a nie tak, jak nam tu pokazano: w pełnym świetle,
Na lemat Lagrenee'go por. przyp. 14.
Obraz z 1763 r. w kolekcji prywatnej w Nowym Jorku. Motyw z bardzo popularnego w epoce baroku i rokoka poematu renesansowego poety Anosta Orland szalony Z Ariostem porównywał Diderot Bouchera w Salonie 1761 roku.
Philippe Gwnault (1635-1688), aulor niezbyt oryginalnych tragedii, komedii i librett do oper Jeana-Baptiste'a t.ully'ego
Cytal z IV aktu opery Roland Ouinaulta i Lully ego (1685), odwołującej się do historii Rolanda, podobnie jak po
emat Ariosta.