KM AI'K'11'f .S‘7iirjc<it
Sędzia uważa Frankensteina za sza'nTic.o, a jego opowieść za efekt „obłędnego przywidzenia". W podobnej sytuacji sianą inni odbiorcy opowieści doktora: Kapitan Walton i czytelnik powieści. Mar/ Shelley przewiduje laki sposób inteiprelaeji. Wbrew sądowi Marii .lanion jest autorką to ntiintyczną świadomą takiej możliwości rozumienia tekstu fnniasiycznrgu, które wszelkie nadprzyrodzone fenomeny będzie traktować jako przejawy życia psychicznego (a przypomnę, że i Ccorge Sand zupełnie świadomie zaproponowała właśnie, taki sposób lektury tekstów ze swojej epoki). Mary Shelley nie potrzebuje „przewodnika” Freuda, by założyć możliwość psychnlogi/.ująeej interpretacji. I dyskutuje z. takimi odczytaniami.
Do tępo właśnie, jest potrzebny nadrzędny murator i jego relacja. Otóż ostatnie wydarzenia, mające miejsce już po śmierci Frankensteina, poznajemy już z relacji kapitana Wallona. Logicznie rzecz biorąc, potwór będący emanneją wnętrza bohatera, powinien /ginąć razem z. nim. Nie może bowiem żyć w momencie, kiedy psychika ,ja" już nie istnieje. Tak się jednak nie dzieje. Potwór nic tylko nie ginie wraz. ze swoim stwórcą, ale właśnie dopiero po śmierci Frankensteina objawia się Wallonowi. Odbiorca przedstawiony opowieści doktora zostaje więc upewniony ojej prawdziwości. Więcej - o tym, że historia nie jest wynikiem snu, obłędu czy przywidzenia Potwór jest rzeczywistością materialną, dotykalną, niezależną od psychiki protagonisiy. Jednostronnie psychoanalityczna czy psychologiczna intei pr etaeja musi w tym właśnie momencie upaść.
Stuórco i stwor/cnie
Należy zwrócić uwagę na fakt, że tylko sam i nuikenstein widzi potwora jako sobowtóra. Kiedy sztuczny człowiek zostaje w powieści do puszczony do głosu i opisuje relację między sobą a Frankensteinem, używa określeń nie z. dziedziny psychologii, lecz religii:
Nie zapominaj, że to ty umie stworzyłeś i że powinienem być moim Adamem, a tymczasem jestem raczej upadłym aniołem, Mojego pij/.buwileś ws/wlkicj i ntlości, chor: nie popeinitem żadnego przestępstwa. |...] Hytem dobry i życzliwie usposobiony, nędza zrobiła ze umie czat ta. Uczyń innie szczęśliwym, a hętlę znowu porządną istota (Fnitikenstcin, s. Kb).
To już inna, milologizująca interpretacja wydarzeń. Ten język podej-inuji: zresztą i Frankenstein:
l dopiero teraz zacząłem też. rozumieć. jakie tiyly obowiązki stwórcy względem swego sf.yutze.itii), i że uajpie.iw powinienem stworzyć mu wamuki do sz.trz.ęsiaa, a pute.tu dopiero uskatżać się aa jego aiegod/iwtra'' (Fmukonsłctn. fiJ)-
Pulwói przyjmuje cały repertuar mityczny* h ról: jest stworzonym i wygnanym z iii|n Adamem, upadłym aniołem, wreszcie buntującym sic; przeciwko nędzy istnienia i okrutnemu Bogu Kainem (jak jak rozumiał ty postać Pyton). Jednak jego relacje z Prankensteiiiein są bardziej skomplikowane, jako że ten stwórca pozbawiony jest wszechmocy: „Jesteś moim stwórca, akt ja jestem twoim panem ■ czyń, juk ei rozkazuję!” f/'V(inkert.sl[.>(ii, s. 1.'!!)), wykrzykuje potwór.
Dc.) miiologi/ująeej interpretacji skłania już sam podtytuł, nieobecny w polskim tłumaczeniu tekstu: Fninh-misUjin: or. 'Ihe Modem PmmiUheua. Prometeuszem jest więc genialny uczony, badający i wykorzystujący prawa natury. Manty tu zdecydowanie <ło czynienia z. negatywną interpretacją mitu. Prometeusz, nosiciel cywilizacji, jest tym, kto sprowadza przekleństwo na siebie i swoich bliskich. Wynika to, oczywiście, z obecności w utworze, zasadniczo negatywnej wizji nauki, będącej próbą przywłaszczenia sobie boskiej siły kreacji. Bohater igra z życiom i śmiercią, odwr aca naturalny porządek, tworząc żywe z martwego. Ogień Prometeusza musi z lego powodu zwrócić się przeciwko swemu nosicielowi, niszcząc jego świat.
Karu, która n:< niego spada, sprawia, że oprócz skowanego (bezsilnego) i cierpiącego Prometeusza zaczyna także przypominać Hioba, tracącego ]>o kolei wszystko, co było mu najdroższe, '/.osiaje wydany w ręce 11 :i 11 r:. kioregu :.:>m wywołał. Km a jest mwiiiey par adoksainym sposobem. w jaki potwói stworzenie usiłuje urobić swego stwórcę na własny obraz i podobieństwo, /.robić zeń człowieka samotnego i cierpiącego, wygnać z raju.
Przywoływany juz brian W . Akłiss nie ma więc, moim zdaniem, racji, pisząc, że w powieści
Itóg - jakkolwiek często przyzywany - jest nieobecnym władcą, którego wasale spiskują celem zagarnięcia majątku''’.
Właśnie prometejski charakter l'r;inkenMeina wskazuje na to, że wydarzenia dzieją się tu w obliczu milczącego, ale nie nieobecnego Boga. „Nowy Prometeusz" zapragnął „być jak Bóg”, przejąć jego kompetencje, i został ukarany, stając się jego parodią, groteskowym, bezsilnym stwórcą. Buntownik karze się sani, przyniesiony przezeń ogień podpala jego świat. Jego bunt uświadamia mu własną słabość, granice, falszywość kieaiorskicli uroszezeń. Sens lej postaci jest uchwytny wtedy, gdy skonfrontujemy ją z prawdziwym Stwórca.
Potwor jest odbiciem hraukensteina, bo obaj wyobrażają cierpiącego i zbuntowanego przeciwko Bogu człowieka. W obu wypadkach dochodzi
' <5. W Afifh.s. <łi> ca., s. 21 i'J.