.V............... ROZMOWA Z JEANEM VANIEREm
odczuwa się ich obecność jak utrapienie, ponieważ trzeba się nimi opiekować. Zauważmy: albo mamy zamkniętą grupę - plemię lub szczep — w której ludzie starsi są szanowani, albo społeczeństwo pluralistyczne, w którym traci się poczucie przynależności, co sprawia że ludzie starsi przestają być tak ważni.
Co jest ważne w społeczeństwie pluralistycznym? Przyszłość, czyb dzieci. Zatem uwaga przenosi się ze starego człowieka na dziecko Im bardziej kraj staje się wielokulturowy i pluralistyczny, tym bar dziej liczy się niezależność, wolność, produktywność i pomnażanie pieniędzy. Aby zbić fortunę, trzeba więcej sprzedawać, by więcej sprzedawać, ludzie muszą więcej kupować... A więc wpada się w sidła konsumeryzmu, co pociąga za sobą rozpad relacji.
Słuchałem ostatnio bardzo interesującego wykładu Zygmunta Baumana. Mówił on, że w pluralistycznym społeczeństwie konsekwencją utraty poczucia przynależności jest lęk, który może pchać albo do tworzenia zamkniętych grup, które rodzą się także w święcie katolickim, albo do powstania nowych wspólnot, w których trzeba codziennie ożywiać swoje poczucie przynależności. Jak w małżeństwie, które musi karmić się miłością każdego dnia. Taka jest przyszłość ludzkich społeczności, jeśli mają być one zdrowe. Musimy żywic siebie wzajemnie — żywić miłością, uprzejmością, naszymi talentami.
Chcielibyśmy zapytać teraz o doświadczenie towarzyszenia umierającym. Wielokrotnie przeżywał Pan odchodzenie bliskich. Co moim zrobić, towarzysząc komuś w umieraniu?
Wiele można się nauczyć od osób zajmujących się opieką paliatywną. Moja siostra przez 25 lat była lekarzem w londyńskim hospicjum św. Krzysztofa i wiele jej zawdzięczam. Szkoła opieki paliatywnej pokazuje, jak ważna jest jakość czułości i słuchania. Nie wolno mówić umierającym, co mają robić, nie można ich poklepywać po plecach: „Wszystko będzie dobrze, Jezus przyjmie cię pod swoją opiekę...”. Trzeba czekać na ich pytania. Podejmując opiekę paliatywną, trzeba mieć w sobie wielką ciszę. Trzeba słuchać ludzi, rozumieć ich cierpienie, lecz także otaczać ich kompetentną opieką medyczną, podawać we właściwych dawkach heroinę lub morfinę. Trzeba tez
temat miesiąca I
pamiętać o drobnych radościach. U św. Krzysztofa siedemnasta to pora na kieliszek koniaku. Chodzi o małe rzeczy, które sprawiają przyjemność.
Będąc przy umierającym, trzeba być prawdziwym. Bo wokół ludzi chorych terminalnie jest wiele maskarady. O ile to możliwe, trzeba rozmawiać o śmierci, zapytać: „Jak chciałbyś, żeby wyglądała msza pogrzebowa?”. Wzorem św. Franciszka, który mówił o „siostrze śmierci”, warto spróbować popatrzeć na śmierć jak na przyjaciela, jesteśmy w końcu do niej powołani, mamy ją w genach. Najczęściej jednak nasz stosunek do śmierci jest wrogi.
Jak zmienić ten swój negatywny stosunek do śmierci? To wielkie wyzwanie dla społeczeństwa, które ceni tylko skuteczność, produktywność i wartości materialne. Jak znaleźć coś innego, odkryć komunię - nową komunię z Bogiem? Jak dojść do momentu zgody, kiedy nie wiem, co się ze mną dzieje, ale ufam i wiem, że Bóg ufa mnie?
Przeżywaliśmy w naszej wspólnocie wiele śmierci. Ważne jest, by po czyjejś śmierci umieć ją celebrować. Jest czas płaczu i wesela... Kiedy najtrudniej przyjąć śmierć bliskich? Gdy jest nagła. Łatwiej się z nią oswoić, gdy jest powolna, jak w przypadku Jean-Pierre’a z naszej wspólnoty, który chorował na białaczkę. Przebywał w szpitalu, potem do nas wrócił. Kiedy odwiedziłem go niedługo przed śmiercią, leżał w łóżku. Usiadłem obok i zapytałem: „Jak się czujesz?”. On wyszeptał jak Chrystus na krzyżu: „Pragnę...”. Kiedy spytałem oszołomiony: „Jak mogę ci pomóc?”, wykrzyknął: „Coca-Cola!”... 0 dziewiątej wieczór sprowadzaliśmy coca-colę. Wypił ją duszkiem, a następnego dnia umarł.
W naszym domu najpierw gromadzimy się, by modlić się wspólnie przy łóżku zmarłego. Pamiętam, co zdarzyło się po śmierci Franęois. Podeszli do niego dwaj ciężko upośledzeni - Philippe z porażeniem i autystyczny Jean-Louis. Kiedy zbliżyli się do łóżka, zapytali Jacąueline, która była opiekunką zmarłego, czy mogą go pocałować. Ona, zdziwiona, odpowiedziała, że oczywiście mogą. Philippe pocałował Franęois i mówi: „Oh, merdel On jest zimny!”. Kiedy wyszli z pokoju, powiedział: „Mamuśka [czyli ich opiekunka] nie uwierzy, że pocałowałem martwego!”. To był dla nich niezwykły mo-
95