i
i
ZYGMUNT GREŃ
utknęli jednak w pewnego rodzaju ślepych kiszkach, (...) Niejeden z artystów dzisiejszego pokolenia będzie musiał przyznać, że nawet niezależnie zdobywając jakiś swój biegun lub Ewerest, znajduje tam już zatknięty sztandar Micińskiego5).
I właśnie, współczesny powrót do Micińskiego odbył się za pośrednictwem Witkiewicza. Powołano się na niego zarówno we wstępie do pierwszego, i jedynego zresztą, powojennego wydania W mroku gwiazd, powoływano się także z okazji poznańskiej prapremiery Bazylissy Teo/anu. Ktoś powiedział nawet przy tej okazji, że lepiej przecież obcować z samym mistrzem, niż poprzestawać na tym, co powtórzył jego uczeń w swojej bardzo gadatliwej twórczości. I zabrzmiało to tak, jak byśmy mieli Sokratesa wybierać zamiast Platona, „Maga” zamiast „magika”. Warto zauważyć, że od swoich współczesnych Miciński był obdarowany tymi obydwoma tytułami. I chyba dotychczas jeszcze nie przesądzono, który z nich bardziej mu się należy. Sam autor uczciwie za-rabiał na obydwa._
sktego możlito pozór parado! jakby na tesli na najzupełni mająca źadnt
Horzyca a nauczyciela, trze — powii wiam się jec Horzycy jak powtarza na ko jeden s! cińskiego di skich preki wydłużona, kie wieczr cudzych os Nie zapowi lecz spełni coraz bart się przypa sca w strj nego.
Miciński
_rv«v»n,%.hU