(hnry mowy 1:2?
nutTCtoych) teorii ujętów mowy, należy zacząć właśnie od przesunięcia akcentu z pojęcia „akt mowy” na Bachtinowskie pojęcie „genie mo» y ", — yfie chodzi tu bynajmniej o zmianę terminologiczną. Nie chodzi też wcale o przeciwstawienie czegoś statycznego czemuś dynamicznemu. „Genre mowy”, jak go rozumie Baehtin, jest działaniem, a nie wytworem (ściślej mówiąc, jest skodyfikowaną formą działania). Słowo „genre” jest jednak lepsze, mniej mylące dla językoznawcy niż słowo „akt”, bowiem „akt” sugeruje wypowiedź krótką, jednorazową (a zatem, na ogół wziąwszy, jednozdaniową). W rezultacie badanie działań mownyth człowieka przeradza się często (by nie powiedzieć: „wyradza”) w badanie typów zdań — w szczególności tych typów zdań, które wyspecjalizowały się jako narzędzia określonych genrów. „Bzecz w tym, że istnieją typy zdań, które zwykle funkcjonują jako całe wypowiedzi określonych typów gemowych. Takie są na przykład zdania pytajne, wykrzyknikowe i rozkaźnikowe” (Baehtin 1979: 269).
Sądzę, że Baehtin miał głęboką rację oskarżając lingwistykę o ignorowanie gemów mowy jako stosunkowo stabilnych i „normatywnych” (konwencjonalnych) form wypowiedzi i o związane z tym nieodróżnianie wypowiedzi od zdania. „Ignorowanie gemów mowy musiało doprowadzić do założenia — którego zresztą nikt nigdy nie próbował konsekwentnie uzasadniać — że nasza mowa »odlewa się« tylko w stabilne, dane nam formy zdań i że ile takich połączonych ze sobą zdań wypowiemy pod rząd i kiedy się zatrzymamy, to kwestia arbitralnej decyzji mówiącego, bądź też kwestia kaprysu mitycznego »potoku mowy«” (Baehtin 1979: 260).
W istocie, utrzymywał Baehtin, mówimy tylko określonymi genrami. „Nawet w najbardziej swobodnej rozmowie »odlewamy« naszą mowę w formy określonych genrów. [...] Tc gemy dane nam są tak, jak dany nam jest język ojczysty” (Baehtin 1979: 257).
Pojęcie genrów mowy, zdefiniowane i rozwinięte w licznych pracach Bachtina, wydaje mi się niesłychanie płodne dla badań zarówno literackich, jak i lingwistycznych (a także dla badań nad kulturą w ogóle). Szczególnie ważny jest w moim rozumieniu nacisk, jaki Baehtin kładzie z jednej strony na różnorodność genrów mowy, a z drugiej na potrzebę jednolitej metodologii ich badania. „Do genrów mowy zaliczyć trzeba i krótkie repliki codziennego dialogu [...], i zwyczajne codzienne opowiadania — relacje [...], i krótką standardową komendę wojskową, i szczegółowe, rozwinięte zarządzenie, i pstry repertuar oficjalnych dokumentów [...], i różnoraki świat wystąpień publicystycznych [...], ale do genrów mowy należy także zaliczyć i różnorodne formy wystąpień naukowych, i wszelkie gatunki literackie (od przysłowia do wielotomowej powieści). Może się komuś wydawać, że różnorodność genrów mowy jest tak wielka, że nie może być dla nich jednej płaszczyzny badawczej [...]. Funkcjonalna różnorodność czyni, można by sądzić, wspólne cechy genrów mowy