cierał zbolałe nadgarstki, a potem cicho, żeby tamtemu I nie przeszkadzać, zaczął zbierać z podłogi kawałki szkła Gniew w nim wyparował, a nawet — patrząc teraz na zniszczoną grafikę — poczuł jakąś nicspodziewanąujgą. j Wszystko jest zawsze prostsze, niż się na początku wy., daje. Stanął mu przed oczyma tamten bar w bocznej uiicz-! cc i ciemna grillowa opalenizna bannanki.
Nie było się nad czym zastanawiać. Pisarz Sambo:-; ski naciągnął czapką głęboko na czoło i ruszył w miasto.
Szanowna Pan:, dziękuję za dyktafon —przyszedł na poste restante nie uszkodzony, tak starannie go Pani zapakowała. Jestem Pani niezmiernie wdzięczny za ten gest zaufania. Cóż można zrobić innego dla człowieka, który chce coś Pani opowiedzieć, a jednocześnie nic ujawnia adresu; który dzwoni do Pani kilka razy,; uz zaczyna opowiadać swoją historię i nagle przerywa ją w pół zdania z niewiadomych powodów? Tak, dyktafon jest najlepszym rozwiązaniem. Nic umiałbym już posłużyć się piórem. mówiłem to Pani. nie dlatego, żebym nic potrafił pisuć. ale z banalnego powodu mojego artrciyzmu. który uczynił moje ręce bezużytecznymi.
Jak Pani zapewne wic (zdaje się, że wspominałem o tym przy kolejnym telefonie), napisałem historię mojej wojenne; tułaczki. Książka się ukazała dobrych kilka lat temu : zatonęła w powodzi innych takich wspomnień. Pisałem ją dla ludzi, nic dla siebie,: w pewnym sensie
— czego jestem teraz bardziej niż kiedykolwiek pewien
— odpowiada or.a oczekiwaniom innych, Inni ludzie są zawsze najbardziej niepewnym adresatem. Miałem wrażenie, że umiejscawiam te moje przeżycia w jakiejś wspólne; przestrzeni i prz£2 to wszystko, co najbardziej osobiste . musiało ulec przykrojeniu, opakowaniu. Chciałem być zrozumiany i właśnie dlatego traciłem tylko czas. właściwie nic powiedziałem tam nic od siebie; nic powiedziałem najważniejszego. Podrzucałem zaledwie słowa, które mogą budzić w innych podobne skojarzenia, do-