Wspomnienia ziemian1b

Wspomnienia ziemian1b





ność rodziców na to schorzenie, które zniszczyło mi częściowo lewe oko; obojętność i bezwzględność nauczycipfck: kazały mi odrabiać lekcje w łjafrizo jasnym.' pokoju, gdzie światło raziło zaczerwienione, zaropiałe oczy. Ak..dziecko biernie przyjmuje swój los. a byliśm^ chowani twardo i nie wolno nam było skarżyć się."

Rodzice podróżują, przyjmują gości, dom jest pełen służby i nauczycieli sprowadzanych z Francji, Niemiec. Warszawy. Ale siedmioro dzieci śpi na poddaszu i marznie podczas długich zimowyęfet miesięcy. „Nic pamiętam ani ciepłych pończoch, ani pantofli filcowych - wspomiWa Maria Czapska. Cierpieliśmy stale na odziębliny (engelures) rąk i nóg.”

Profesor Stefan Kieniewicz w sentymentalnej podróży historyka do czasów' swoich dziadów i ciotek nic bez pewnego zdziwienia śledzi warunki życia w rodzinnym dworze. „Akwarela malowana przez ciotkę Jadwigę-pisze w «Dereszewriczach 1863 » - przedstawia jej rodziców, brata i trzy siostry zgromadzone w żółtym salonie. Ojciec na kanapie czyta gazetę, matka w czepeczku, najstarsza z sióstr z robótką w ręku. Wielka przestrzeń salonu daje wyobrażenie niedzisiejszego komfortu. Wrażenie trochę złudne: przy swojej znacznej kubaturze dercszewicki dom nie byl tak bardzo wygodny dla mieszkańców. Dwie trzecie parteru służyło reprezentacji: dwa wielkie salony i trzeci mniejszy (bou-doir). sala jadalna z przyległym kredensem. Mieszkalna była trzecia część parteru: duży sypialny pokój państwa domu, ubieralnia, gabinet, dalej zaś seria kliteczek, w których mieściły się dzieci i guwernantki.” iekawe, ale nawet w inwentarzach pałacowych pokoje dziecinne nie są wymieniane choćby z nazwy. Poznajemy salony żółte i zielone, buduary, pokoje bilardowe, palarnie, biblioteki, gabinety, garderoby i ani słowa o sypialniach czy bawialniach najmłodszych członków rodziny. Potomstwo - bez względu na to, czy rodziło się w pałacu, we dworze czy kamienicy - upychano gdzieś w głębi domu, w owych „klitcczkach” nic wartych nawet wzmianki. Byle dalej od paradnych pokoi i dorosłych, którzy nie widzieli potrzeby słuchania ani płaczu, ani zabaw dzieci. Kiedy patrzymy na stare ryciny, widzimy ciemne, małe pomieszczenia z wąskim łóżkiem, umywalką i taboretem, który służył do układania ubrań. Kąty pozostawały puste, bo gdyby któreś z dzieci zbroiło, tam miało klęczeć za pokutę. Na ścianie, obok pobożnych obrazków wisiała rózga.

„Chtopiątka to łotrowie od początku"- poucza! rodziców Edward Glinczer, autor pierwszego polskiego podręcznika wychowawczego z XVI wieku. Mijały stulecia i nic się nie zmieniało. Moraliści wszczepiali bardziej czułym matkom niechęć do pieszczot i zabaw, przestrzegając, że nic dobrego z takiego ro/.tkliwiania nie wyniknie. Najważniejszy argument, na który powoływano się do w ieku XIX włącznie, brzmiał: dziecko jest z natury złe, gdyż ciąży na nim grzech pierworodny. Wszelkimi sposobami należy złamać jego wolę.

Choć dzieci tak łatwo umierały i właściwie nikt nic nosi! po nich nawet żałoby, tresurę rozpoczynano od kołyski. Świadectwa ze wszystkich krajów brzmią całkowicie zgodnie i zatrważająco. Niemowlęta krępowano powijakami, sznurując je tak dokładnie, że obniżała się częstotliwość bicia serca i przedłużały okresy snu. Rzadko rozwijane- jak pisze L.D. Mause w „The history of Childo-od"- leżały mokre i cierpiały na choroby skóry. Trwało to do piątego miesiąca życia włącznie. Mocniejsze broniły się i głośno płakały, a wynajęte mamki znały jedno lekarstwo na uspokojenie- mocne bujanie. Ale gwałtowne kołysanie- co odnotowywali lekarze doprowadzało często niemowlęta do utraty przytomności. Jeśli dziecko przetrwało taką pielęgnację, uwalniano mu rączki, a w dziewiątym miesiącu życia wydobywano z bandaży.

Czy rodzice nie dostrzegali, że dziecko cierpi i choruje?- Za rzadko widywali swoje dzieci i za mało przejmowali się ich losem-mówi francuski historyk obyczajów Philippe Aries. W ciągu pierwszych lat życia dziecka nie przywiązywano większej wagi do tego, by je utrzymać przy życiu. Dzieci przychodziły na świat niemal rok po roku- wyjaśnia w pracy „Dziecko i życie rodzinne w dawnym ustroju”- i obojętność wobec ich losu posuwała się bardzo daleko.

Montaigne, żarliwy humanista i subtelny filozof, nic był w stanic podać dokładnej liczby swych dzieci. Talleyranda ochrzczono w dniu urodzin i natychmiast oddano mamce. Przez cztery lata rodzice nic zainteresowali się, jak się miewa ich syn. Nikt nic wiedział, że spadł on z komody, niefrasobliwie położony tam pr/.ez mamkę i został kaleką. Dopiero śmierć pierworodnego syna skłoniła rodzinę do odnalezienia zapomnianego już dziecka. Jak piszą biografowie Talleyranda, matka niechętnie się z nim przywitała i natychmiast oddała w ręce guwernantki. Czułość nie była w modzie na dworze Ludwika XV. Nie cenił jej także, zwłaszcza gdy chodziło o potomstwo, dwór angielski. Aż do XX wieku w arystokratycznych domach dziećmi zajmowała się wyłącznie służba.

W Polsce, gdzie oschłość rodziców nigdy nic była tak powszechna i ostentacyjna, moda płynąca ze świata nakazywała jednak hamowanie wszelkich porywów serca. Ledwie dziecko przyszło na świat, już przechodziło w obce ręce. Do końca XIX wieku kobiety z towarzystwa nigdy nie karmiły i nic wychowywały same małych dzieci. Najpierw pojawiała się w domu mamka. potem wynajmowano nianię, a kiedy dzieci trochę podrosły zatrudniano guwernantki i nauczycieli. Rodzice zimę spędzali w stolicy albo w cieplejszych krajach i wyjeżdżając zostawiali instrukcje. Zawsze nakazujące surowość. W dyrektywach przeznaczonych dla nauczycieli synów Stanisława Zamoyskiego dobitnie podkreślano, by dzieci dla zahartowania sypiały w pokoju zimą nic opalanym. Bez względu na porę roku budzono je o wpół do szóstej rano i jeszcze przed śniadaniem wysyłano do nauki. Twórca instrukcji - sam ordynat Zamoyski? - pouczał, że w niedzielę dzieci „myć sobie będą zimną wodą nogi i ciało gąbką, a potem ich służący ręcznikiem dobrze wytrze".

Zofia z Czartoryskich Zamoyska, wychowana w jednym z najświetniejszych domów osiemnastowiecznej Polski, wyznaje w pamiętnikach: „Rodzice byli najczęściej w domu nieobecni i trzeba przyznać, że byłam nadzwyczaj zaniedbaną, nawet pod względem czystości, gdyż zadowalano się tym, że brałam jedną kąpiel co sobota wieczór. Myto mnie wówczas od głowy do stóp, ale to wystarczyło na cały tydzień”.

ak a Puławach politykowa-

■ Ml M no, wydawano wielkie

V Ml a bale z sielankowymi

■    a 1    a scenkami i nikt nie miał

m    1 a czasu dla małych dzieci.

IM \ a „Codziennie zastawiano

II II pięć lub sześć stołów - no-^M    ■ /,<y tuje w pamiętniku Zofia -

™ każdy po czterdzieści i pięćdziesiąt nakryć.” Kilkuletnia panienka obserwuje to wystawne życie z okien swojego pokoju. Jest nieśmiała i zakłopotana, gdy musi pokazać się na chwilę w salonach. „Uczyłam się po francusku bardzo niedokładnie - notuje z całą szczerością - przez samą tylko rutynę, a ponieważ nic uczono mnie le-piej języka polskiego i nic dano mi żadnego pojęcia o gramatyce, nie umiałam też dobrze żadnego języka, czego żałowałam przez całe życic, bo stąd wynikało, że nie umiałam nigdy dobrze wyrazić mych myśli i nieraz zatrzymywałam się w najważniejszych chwilach, niepewna, jak coś powiedzieć lub coś napisać.”

Ewa z Wendorffów Felińska, autorka pamiętnika pełnego świetnych obserwacji, już na pierwszych stronach zapisuje: „Właśnie byłam w połowie roku siódmego, kiedy matka moja zostawiwszy nas w domu, pojechała do Hołynki...” Wkrótce mała Ewa, wyposażona w sukienki przerobione ze strojów matki - dzieciom szyły służące, przerabiając najczęściej niemodną odzież dorosłych - jechała na wychowanie do ciotki. Na szczęście ciotka okazała się kobietą „zacną i rozsądną”, choć dzieci „nic obdarzała żadną pieszczotą, nie pofolgowała w niczym i zawsze chodziła z dyscypliną zatkniętą za pasem".

Jak kochać, jak wychowywać dziecko, które widuje się tak rzadko? W pamiętnikach znajdujemy ślady rozterek. Matki skwapliwie zapewniają: „byłam całą duszą oddana moim dzieciom": skrupulatnie wyliczają wszystkie starania i deklarują żarliwie: „angażowałam do dzieci kolejno najlepszych warszawskich nauczycieli”. Ale zaraz wymyka im się spod pióra i spod serca wyznanie: „Tyle zdziałałam w przedmiocie edukacji moich dzieci, kiedy zaprzątnęły całą moją uwagę wypadki polityczne”.

Autorka jednego z najciekawszych pamiętników kobiecych, dowcipna i inteligentna Wirydiana Flszcrowa, notuje: „By nic chwalić się ponad zasługę, wyznać muszę, że byłam matką wprawdzie czujną, ale wygodnicką. Nie podcierałam dzieci sama, nie karmiłam ich zupką, dzieciom nie wolno było niszczyć mebli, ani hałasować w moim pokoju. Kazałam je sobie przyprowadzać w oznaczonych godzinach i odprowadzać, kiedy one miały tego dosyć i ja także”.

Myśląca i dociekliwa zdaje sobie jednak sprawę, że wychowanie dzieci jest czymś więcej niż chwilą rozmowy w salonie. Czyta Jana Jakuba Rousseau, modnego i cenionego autora teorii o wychowaniu dzieci, zastanawia się nad obyczajami swojej epoki i dochodzi w końcu do uspokajającej konkluzji: „Zachcianki rosną z. wiekiem, nadchodzi wreszcie chwila, kiedy zaspokoić ich nie można i te popsute czułością dzieci czują się pokrzywdzone i kochać przestają. A niech dotknie ich zły los, te rozpieszczone stworzenia są niezdolne stawić czoła przeciwnościom”.

Jan Jakub Rousseau oddał piątkę swojego potomstwa do publicznego przytułku.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
img098 przed oceną terapeuty czy innych rodziców zmniejsza otwartość rodziców na to, co dzieje się p
stolarstwo0 12G Zwrócić należy uwagę na to, że liczby wyrażające ilość części składowych w rozmaity
stolarstwo0 126 Zwrócić należy uwagę na to, że liczby wyrażające ilość części składowych w rozmaity
FizykaII89201 886 w płynie stygnącym dwa prądy powstają; jeden sprowadza na dół cząstki, które się
Obraz8 (63) Niektórzy pytają, dlaczego podaję na jedno schorzenie kilka herbatek ziołowych. Zioła t
img447 Z wypalaniem ceramiki łączy się też jej polewanie. Na ziemiach północno- i południowosłowiańs
238 WSPOMNIENIA Z WOJNY. chwili! Rozczulający był to widok patrzeć na tych steranych żołnierzy, z kt
IMG39 (5) Manometry elektryczne Są to przyrządy, które działają na zasadzie zjawisk elektrycznych z
page0149 139 dzam się na to, przemieszczania się drobin, które tańczą w sposób zawiły; ruch ten post
page0277 273 o które teorya rozbićby się mogła, zajmiemy się wyświetleniem, 0    ile
skanuj0005(1) 2 Resuscytacja i reanimacja - to czynności, które mają na celu przywrócenie życia - to
skanuj0213 Przymiotnik. Przymiotnik. ZAPAMIĘTAJ! Przymiotniki to wyrazy, które odpowiadają na pytani
KB0010 trudnił się nie tylko sztuką pisarską, ale i zdobieniem ksiąg, na to mamy dowody. Jednym z ni

więcej podobnych podstron