112
przyspieszył śmierć swego wuja, bogatego krewnego, po którym myślał odziedziczyć wielki spadek. Potrzeba koniecznie sprowadzić trumnę z Compiegne, wydobyć trupa i poddać go sekcyi. — Ale trzeba to wszystko robić w największćj tajemnicy i z wielką przezornością, żeby nie ucierpiała na tern ambicya ani honor młodego adwokata barona Filipa de Garennes, który ma wielką przyszłość przed sobą.
W tój chwili ktoś zapukał do drzwi gabinetu.
— Proszę wejść — rzekł prokurator Rzeczy-pospolitej.
We drzwiach pokazał się woźny, trzymając w ręku kopertę z obwódką żałobną.
XIX.
Gilbeit tymczasem otrzymawszy depeszę od Honoryusza, natychmiast zasiadł do biurka i wziął arkusz papieru listowego z szeroką czarną obwódką.
— Nadeszła nareszcie chwila, gdzie trzeba wezwać pomocy prawa — rzekł sam do siebie. Zbrodnia ta została spełnioną. Nie ulega to najmniejszój wątpliwości. Brat mój zrobił testament a testament ten zniknął. Dowód to, że brat uznał w nim prawa Genowefy. Jeżeli żyje, cały majątek do niśj należy. Trzeba zawczasu donieść o tem wszystkiem do władzy. Sprawiedliwość musi wreszcie rozwiązać zagadkę, nad którą ja sobie napróżno głowę łamię.
Zaczął pisać:
„Do prokuratora Rzeczypospolitój departamentu Sekwany".
Mam zaszczyt podać do pańskićj wiadomości następujące fakta:
Hrabia Maksymilian de Yadans zmarł w Paryżu w pałacu swoim przy ulicy Garanciere. Pozostawi! bardzo znaczny majątek. Baronowa de Garennes,. jego siostra oraz siostrzeńcy, baron Filip de Garennes i wicehrabia de Cballins nie mają prawa do niego,. Istnieje bowiem dziedziczka z prostój linii, która ma jedyne prawo do spadku. Jest nią córka zmarłego hrabiego, którą zmarły z niewiadomych dotąd powodów usunął od siebie. Dołączając do owego listu kopię legalizowaną aktu urodzenia córki daję dowód jasny, że córka ta istniała. Czy dotąd żyje, nie-wiem. Należałoby się o tern upewnić. Zrobię co będę mógł, ażeby ślad jój odnaleśó i nie wątpię, że sprawiedliwość ze swój strony nakaże przedsięwzięcie potrzebnych w tym celu kroków.
Ośmielam się upraszać prokuratora Rzeczypos-politćj o zarządzenie opieczętowania w pałacu przy ulicy Garanciere. Co do testamentu jestem w możności dowieść, że testament istniał kiedyś. Śmierć-hrabiego zaś otacza dziwna, niewytłómaczona dotąd-tajemnica.
Racz pan przyjąć, panie prokuratorze, zapewnienie szacunku.
Doktór Gilbert
Poczem włożył list w kopertę żałobną, dodał również akt urodzenia Genowefy i z tern wszystkiem puścił się nazajutrz do Paryża. Tam oddał list woźnemu, który jak widzieliśmy, doręczył go prokuratorowi.
Prokurator przeczytawszy list zwrócił szczególną uwagę na znajdujący się w nim dokument.
— Co to jest? — zawołał zdumiony — autentyczny dokument, dowodzący istnienia córki zmarli