60
prenobili italiana, przy kaplicy Jagielońskiśj tak wielkiej dościgły biegłości, że bez towarzyszenia narzędzi muzycznych wykonywały z podziwieniem cudzoziemców najtrudniejsze par-titury Palestrina. Było to w skutek wyraźnćj woli Anny Jagiellonki, która w jednym swym liście, tak xiędza Zająca upomina : « Radzibyśmy widzieli aby waszmość miał całą kapelę, a kapła-« ny dobre z dobremi głosy, które waszmość w dyscyplinie « chowaj. »
Dalej postawiłem mężów z późniejszych wieków, naprzy-klad : Michała Stachowicza , którego pędzel narodowy tyle—budów uświetnił. Bogumiła Bandikie, którego historyjki nasz Ossoliński wybornym uznaje dziełem. —Biskupa Woronicza, którego światłem, obywatelstwem i wymów?, stolica Krakowska nigdy nieprzestanie się zaszczycać.
Wyznaje, że z niemałym wahaniem się, wzniosłem posąg dla Stanisława Augusta, z powodu, że ten podczas swćj bytności r. 1787 w Krakowie, przez ciekawość kilka okolicznych mogił rozkopał, i uszkodzone bez naprawy zostawił. Lecz kiedym się przekonał że tenże ratując gród podupadły, 300 czer, zło. corocznie na pilniejsze potrzeby miasta wyznaczył, że wysłał nawet Czackiego aby ten środki jego podniesienia na miejscu obmyślił, gdy nareszcie Magistrat Krakowski jak najuroczyścićj zaręczał, że uszkodzone mogiły własnym kosztem naprawi, mepozostalo, jak go umieścić pomiędzy dobrze zasłużonemi miastu.
Prócz posągów, postawiłem niemałą liczbę samotnych podstaw — Kraków uważam za niewyrodne gniazdo, posiada ono, i niewątpię że posiadać będzie obywateli, których pamięć dla chluby i przykładu potomnego, w posągach później uwiecznić niezaniedba. Nareszcie, nad wchodem do tego gmachu, umieściłem następującą myśl z Wallenroda :
Obyśmy!
Uczuli w sobie dawne serca bicie,
Uczuli w sobie dawną wielkość duszy,
I chwilę jcdnę tak górnie przeżyli,
Jak nasi przodkowie niegdyś cale życie.
Obyśmy!
Na sklepieuiu zaś wyobraziłem krzyż i ewangielię, w pośród których umieściłem owy stawny zamkowy głowę, która niegdyś na ostatniego z Jagielończyków przeraźliwym zawołała głosem : Augustę judicajmtc!
Tak urzydziwszy salę Senatorsky, natychmiast w niej wydałem kilka niemało ważnych edyktów.—Kazałem wyszukać dom ojca kronikarzy polskich Kadłubka, i w niem tymczasem, choć kilka szyb wstawić; na domie Wierzynka poprawiłem dachy, i bilardy z niego powyrzucałem. Podparłem wieżę Senatorsky, jako pamiytkę, majycy powściygać możny swawolę, a w której hydra bezrzydu niestety! o jedny tylko głowę Zborowskiego zniżony została. Rozesłałem archeologów aby ci sprawdzili autentyczność wielu pomników, i przekonali się, czy ów u Franciszkanów Ilolesław Wstydliwy, niejest to Władysław Kaliski?
Niespieszyłem się do akademii, gdyż już na jawie dawniej, Stachowicz pod względem monumentalnym mnie tam uprzedził, poleciłem wdęc tylko nad saly Jagielońsky następujyce wyryć zdanie Cycerona : Mikiąuidem nulli satis cruditi ridentur guibus ■paterna ignota. W jej zaś przysionkach wzniosłem po-sygi Kopernika, Tarnowskiego, Tomickiego, Bogoryi, Kromera, Ocieskiego, Zamojskiego, Sobieskiego i wielu innych. Ten niespodziewany w akademii Panteon Biskupów, Króli i Hetmanów, był przez czas niejaki przedmiotem zabawnych gawiedzi, Akademija przecież pojęła i uczciła mój zamiar, spostrzegłszy w posągach, swych dawnych uczni i wychowańców, zaszczyt jej przynoszących, których obce kraje i akademije w Wenecyi, Padwie i Bononii, nictylko godnością rektorską uczciły, lecz nawet w wizerunkach kararyjskich ich pamięć dla potomności przekazały.
Spostrzegłszy więc, żc powszechność niewiele smakowała