164
dził. Ten sam Jan Walczak dnia 12 października 1876, znaleziony w wodzie, i to w tej rzece, która od tego domu płynie, gdzie Maćka zabił, nieżywy.
Jan Walczak, powróciwszy z aresztu, jeszcze stał się gorszym: ani Boga, ani co dobre znać nie chciał. Był zupełnie złym człekiem: zbrodnie, grzech, było u niego nic. Jakie życie, taka śmierć..
Opinja powszechna niesie, iż go Jan Sierocki, mąż Katarzyny, której Jan Walczak był stryjem i u której Maćka zabił, z którym prowadził o sukcesję proces, życia pozbawił. Jest uwięziony, podejrzany. Śledztwo w toku.
Posądzony o zabójstwo Jan Sierocki, który z Janem Walczakiem wiódł proces o grunt żywczański po swej żonie, uwolniony został równemi głosami w sądzie w Sączu, i na tem się skończyło.
() trudnościach, z jakiemi się spotkał ze strony górali, gdy szło o budowę nowego kościoła na wzgórzu św. Jana. tak pisze pod rokiem 1877 ksiądz Stolarczyk:
Co się tyczy sprawy budowania nowego kościoła, toć walka o plac. budowy od roku się ciągnęła, bo jedni chcieli na starym placu, drudzy przed Szostakiem, inni u Kasprusia przed Gładczanem, zaś inni tam przystawali, gdzie się murować zaczął, przy św. Janie. Ja jako pleban, uważałem za najodpowiedniejsze przy św. Janie; miałem wiele przeciwności do zwalczenia, gdyż cała. góra, począwszy od kościoła, na to przystać nie chciała. Jednakowoż przemogłem i na dniu 12-go sierpnia 1877 roku zrobiłem po sumie na to miejsce procesję. Bawił natenczas u mnie z Tamowa reverendissimus Józef Matusiewicz, kanonik katedralny i uczestniczył w procesji, miejsce poświęcił, a ja miałem stosowną przemowę. Na drugi dzień rozpoczęto brać fundamenta, zaś murowanie dopiero się w październiku rozpoczęło, pod kierunkiem majstra Uznańskie-
go z Nowego Targu. Olcza do roboty przystać nie chce.
Trzy lata pracowałem w kościele i poza kościołem, nim się ta myśl o potrzebie murowania nowego kościoła przyjęła, gdyż z początku o tern ani słyszeć chcieli. Oprócz Olczy, już jedni większą, drudzy mniejszą ochotę pokazują. Gorliwych bardzo mało; dlatego słabo pójdzie, ale w Bogu nadzieja.
Dnia 18-go kwietnia 1877 grunt przy św. Janie pod kościół oddali właściciele tegoż, kołkami wbitemi w ziemię otoczyli: Jędrzej Bachlejda, synowie jego, Jakób i Jan Bachledowie, Michał Walczak, Jan Staszeczek, Jakób Bachleda Galica, Jakób Gąsienica Jędrusiów, przy świadkach: Jakób Goralowski, pisarz gminny, Jędrzej Stachoń, Jan Kwaśnica, Jan Walczak, Maciej Bachleda, mnie proboszczowi, jako zastępcy Kościoła, wzywając Boga na świadka, co ja przyjąłem. Zaś w środku tego, co wyż wspomniani gospodarze dali, największą parcelę kupiliśmy za 250 reńskich, na co dał Wojciech Bachleda Księżyk 100 r., Jan Staszeczek 100 r., a 50 r. dałem ja. Taka jest pokrótce do dziś dnia 19-go listopada 1877 cała, że tak powiem, historja początków budowy nowego kościoła, Co dalej nastąpi, Bóg sam wiedzieć raczy.
W roku 1879 wyrównane zostały fundamenty pod całą nawę kościelną, z wyjątkiem presbiterjum. Całe fundamenty były gotowe w czerwcu 1880 roku. W tym samym czasie rozpoczęto budowę papierni. Poświęcił ją ks. Stolarczyk, w wielki poniedziałek w roku 1881, „Byli wszyscy, choć protestanci, zgromadzeni urzędnicy i sam teraźniejszy dziedzic, Magnus Pelz, zięć przeszłego, Ludwika Eichborna“. Tegoż roku zimowała w Zakopanem hrabina Róża z Potockich z Krzeszowic Krasińska, ordynatowa z Opinogóry, dla zdrowia syna Adama. Pod rokiem 1882 pisze o niej ks. Stolarczyk, który częstym u niej i mile widzianym bywał gościem: