222
1809 r., i Oda na pochwałę Kopernika. Pierwsza jest tak cudna , tak upromieniona natchnieniem rzetelnóm, że za arcydzieło swego czasu, jako pomnik dla autora stać będzie; druga, ustępami tylko pierwszą dościga. Podanie miejscowe niesie, że Osiński wezwany przez ówczesne Towarzystwo Warszawskie przyjaciół nauk, do napisania wiersza na powrót wojska, w wigiliją przeznaczonego dnia do obchodu uroczystego, obszedł kilka razy dawny Ratusz na Starem mieście w Warszawie; a patrząc na pomnik ten wiekowy, zdawał się z niego czerpać natchnienie. I zaprawdę, podniosłe uczucie, nacechowane rzewną prawdą, starowieczny dał mu gmach mazowiecki. Zapisujem tutaj to podanie, bo wymownie poświadcza, jak wielkiego u nas doznawał Osiński, jako poeta, uważania. Przekłady trajedyj francuzkich, już poprzednio ustaliły jego sławę poetycką. Na dwa łata przed Odami, liryczny utwór Osińskiego, zwrócił wszystkich uwagę. Było to w roku \ 807. Zwycięzki Napoleon I. miał być na Teatrze Warszawskim—potrzeba było, aby utwór dramatyczny, odpowiedział godnie ówczasowym okolicznościom. Napisał więc dramat liryczny: Andromeda i Perseusz, z muzyką Józefa Elsnera. Dla zrozumienia treści, złożono Cesarzowi egzemplarz, gdzie obok polskiego oryginału, zamieszczono i tekst francuzki. Zapał był niesłychany—a można rzec z prawdą: że scena nasza, piórwszy raz usłyszała język rodzimy tak jędrny, tak silny, pełen harmonii i wdzięku, jakim władać umiał Osiński, gdy czuł zapał i natchnienie. Jako mówca niepośledniejsze zajmował stanowisko. Obrona pułkownika Siemianowskiego, pozostanie na zawsze wzorem w literaturze naszej, wymowy sądowej. Nie małą to było sławą dla tego pisarza, że gdy wyobrażenia literackie inny kierunek wzięły, i olbrzymim krokiem postępowały naprzód, obalając i krusząc jak bałwany pogańskie, ciasne i niedorzeczne formy francuzkiej klassyczności; on, zwolennik ich zapamiętały, umiał zgromadzać w około swej katedry, zbiór zawsze liczny—i co dziwniejsza— wielu z wyłącznych wielbicieli romantyzmu. Tam, obok młodzieży uniwersyteckiej, przy mundurach wojskowych naszych i strojach eleganckich pięknych polek; widziałeś nieraz i śpiewaka dumki Mazepy i autora Zamku Kaniowskiego— i twórcę FeUcyty. A cóż wabiło w wieniec tak liczny zbiór ten różnorodny, co spieszył z takiem zajęciem, aby słowa nie stracić z prelekc yi ulubionego professora? Była to tajemnica, którą sam tylko posiadał Osiński. Oto smak i gust w ułożeniu każdój prelekcyi, z przy wiedzeniem przykładów — a co nadewszystko, cudnym i czarownym głosem, nieporównaną deklamacyą podnosił lśnił, barwił i zachwycał. Na katedrze to Osiński był owym mistrzem czarodziejskim, co potęgą słowa zakląć umiał, i oniemić każdą krytykę wyrozumowaną:—umiał często sąd błahy, myśl pozorną, przesunąć zgrabnie jakby świetny meteor. Bo to była nie tak deklamacya, jako raczśj muzyka głosu, co melodyą swoją wzruszała serce. Takie wrażenie sprawiał z katedry Osiński,— tłum pojazdów napełniał dziedziniec Uniwersytetu— tłum słuchaczów przepełniał największą tego gmachu salę. I każdy z zadowoleniem opuszczał świątynię nauk, bo professor umiał obra-chować na efekt, każdy rozdział prelekcyi, a na zakończenia dobierał ustęp wydatny czy silnym obrazem, czy uczuciem, czy wreszcie dowcipem- Tak więc, zawsze licznych słuchaczy, albo zajął wyobraźnią, albo zawładał sercem, albo rozradował lub rozśmieszył. Bardzo mało mamy drukowanych utworów Osińskiego, a prócz jego poezyj, tak własnych jako i przekładanych a rozrzuconych po różnych pismach peryodycznych i elementarnych dziełach; oraz mów i recenzyj