77
Stan. Nie mogąc juź przeszkodzie temu co się stało, podmawiała swoich stronników, ażeby raczej podnieśli bunt, rokosz, jak żeby mieli uznać Barbarę królową. Przez jój zabiegi, cała prawie szlachta z małym wyjątkiem żądała, aby król rozwiódł się z Barbarą.
Bart. A to w jaki sposób? Wszakże Chrześcijanie nie mają rozwodu?
Stan. Dla tego, że się król ożenił bez pozwolenia narodu.
Bart. Ba! Kiedy Bóg zesłał miłość młodym państwu, to juź mieli wyższe pozwolenie.
Stan. Bona jako matka, to jest wdowa po królu, musiałaby zajmować drugie miejsce, bo zawsze królowśj panującej pierwsze się miejsce należy. Ustąpić zaś pierwszego miejsca poddance srogo ją bolało. Nie szczędziła też usilności i zabiegów, aby Barbary do tronu nie dopuścić. Król opierał się żądaniu prawie całego sejmu stale
1 odważnie. Wy powinnibyście żądać, abym dla każdego był sprawiedliwym, abym każdemu słowa dotrzymywał, nie abym go złamał mojćj małżonce, mówił zgromadzonemu sejmowi. Przysiągłem wierność mojój ukochanej żonie i dochowam ją, póki mi Bóg życia pozwoli. Słowo moje więcćj cenię niż tron i koronę.
Młyn. I cóż szlachta na to?
Stan. Zadziwili się, że król, co z młodości był wychowanym pomiędzy kobietami, tak silną wolę mógł objawić. Juź teraz zaczęli o czem innym mówić, lecz stronnicy Bony wiecznie i we wszystkim młodemu królowi się sprzeciwiali. Umęczony i zniecierpliwiony, naczelnikowi głównemu stronników Bony milczeć kazał.
Lecz tu dopiero zaczęło się licho. Był to dumny i burzliwy Piotr Kmita marszałek sejmu. Rzucił królowi pod nogi laskę, oznakę swojćj godności i oddalił się. A że 8ejm nic uradzić nie mół kiedy kogo brakowało, tern bardzićj marszałka sejmowego, "ięc nic nieuradziwszy sejm się rozszedł
2 głośnym hałasem.
Posłowie rozdrażnieni udzielili swojego widzimisię szlachcie po kraju. Wszędzie wkradał się nieład, zdawało się obałamu-conym, że króla juź słuchać nie powinni. Przemawiano juź i o tern, aby innego królem obrać. Szczęściem najwięcej głosów odzywało się za Janem Tarnowskim stronnikiem króla, któren właśnie wtenczas wielkie odniósł zwycięztwo nad wpadającemi do kraju Tatarami.
Bart. Poszaleli! Proszę ciebie, i to takie babsko cudzoziemskie, mogło tak cały naród opętać? To prawdziwa djablica!
Wójt. Mieli się o co ubiegać! Może o taką drugą — o jaką Ryksę lub Agnieszkę, coby cały kraj zawichrzyła?
Stan. Podchlebiając, poznawszy słabą stronę każdego człowieka, można nim wcale przeciw jego wdasnemu dobru pokierować. I macie racyą> był to zły duch, co nie wiedząc jak miał zniszczyć szczęście którego zazdrościł, wcielił się w tę cudzoziemską babę.
W rzeczy samój, przejrzyjmy z uwagą dzieje, które dotąd wam opowiedziałem, a pokaże się, że wciąż cudzoziemcy walczyli, aby Polskę zniweczyć lub ze szczęścia o-brać. Jednak zabiegi takie zupełnie sprzeczny wydawały skutek.
Najprzód napady wojenne, spokojne i swobodne osady Słowiańskie przymusiły do wzniesienia u siebie silnćj władzy. Dalój te same zewsząd parcia wojenne, podnosiły władzę aż do samowładztwa, które rozszerzywszy granice państwa, przez nadużycia samo się osłabiło.
Takim nadużyciem był i podział kraju Krzywoustego. Lecz że kaźden zbytek prowadzi do przeciwnego zbytku; rozdział kraju zdziałany przez samowolę władzy o-słabił tę ostatnią, i oddał ją częściowo w ręce rodzin w kraju możniejszych.
Przewodzeniem ich w kraju umęczeni królowie, uznali najlepszym lekarstwem, upowszechnić na całą szlachtę wolność i swobody, jakie zyskały majętniejsze rodziny. Ta zasada upowszechnienia jak można najszerzej swobód i wolności, szczególniej pod Jagiellonami, zwiększyła państwo o po-