771
W. KS. LITEWSKIEGO.
sprawy Mikołajowi Kurowskiemu arcybiskupowi gnieźnieńskiemu. A gdy do Słupi miasteczka przyjechał, szedł na górę Łysą do klasztora świętej Trójce pieszo, skoro mały dzień wstawszy, przed krzyżem, w którym jest aż po ten czas część z drzewa krzyża świętego, modlitwą się bawił do samego wieczora, a to przez dwa dni czynił.
Przyjechawszy na miejsce ze wszystkim ludem, radził się, komuby zlecić miał sprawę wojenną. Między wszystkimi na jednego głos zgodnie podań, na Zyndrana Maskow-8kiego z domu Jastrzębiec miecznika krakowskiego. Ten był małego wzrostu, ale serca i myśli wielkiej, do którego przydano W i tu ł da książę litewskie, Krystyna z Ostrowiec kasztelana krakowskiego z domu Topór, Jana Tarnowskiego krakowskiego z domu Leliwa, Sendywoja Ostroroga poznańskiego, Mikołaja z Michałowa sędomierskiego wojewody, Mikołaja Trąbę proboszcza świętego Floryana, Zbigniewa z Brzezia marszałka i Piotra Szafrańca podkomorzego krakowskiego. To postanowiwszy, do Luterbergu miasta nieprzyjacielskiego, które już byli nasi spalili, z obozem się przymknął.
Dwa posłowie od mistrza do króla przybieżali, którzy upominali króla imieniem mistrzowem, aby się wojsku prędko potykać kazał. Dwa miecza oddali, jemu jeden, drugi Witułdowi. Król wziąwszy miecze skromnie odpowiedział. Potem swe według czasu mało napomniawszy, kazał dać znak potkania. Trwała bitwa z obu stron wątpliwa zgodnie. Rusacy a Smoleńszczanie pod trzema chorągwiami mężnie stanęli. A gdy stracili hufiec jeden, do Polaków się przyłączyli. Jan Źarnowski Czech, który miał Czechy pod swą mocą, uciekł. Marcin Wrocimowski z domu Półkoza chorągiew stracił, do której się rzucili śmiele Polacy i tak się o nią mężnie bili, że ją nieprzyjaciel puścić z swoją szkodą musiał.
Dokazował męstwa natenczas grof z Luzacyi niejaki Dipoldus Kiekierzyc, sławny mąż między Niemcy, który będąc w zupełnej zbroi, przebił się przez wojsko polskie aż do króla. A gdy na się drzewa złożyli, Oleśnicki króla uprzedził, zbił onego Niemca z konia, którego potem drabanci królewscy odarli. Był potem ten biskupem krakowskim, jakoś czytał pod herbem Dębno.
Potem hufów niemieckich szesnaście do naszych się obróciły, ale prędko moc im upadła, wszyscy niedługo uciekać poczęli, i tam wiele ludzi pobili, wiele skarbów, rynsztunku, naczynia wojennego dostali Polacy. Wina, których było dostatkiem w obozie, kazał król popsować, dla tego, aby jadu jakiego w nie nie namięszano. Rozmaitych tam przypraw na męczenie Polaków wiele naleźli, jako płótna olejem, woskiem, żywicą napuszczane i insze. To się działo w roku 1410, w dzień świętych Rozesłańców, o czem będzie w historyi szerzej.
Długosz opisuje poczet wojska onego na sto i czterdzieści tysięcy, chorągwi wła-śność i sprawców ich imiona tym porządkiem, jako niżej czytać będziesz tak kładzie.
Naprzód: