góry złota i srebra, ale klacz) mej mieć nie będziesz; wszystko co masz to jeszcze za mało za niąt to rzekłszy ruszył z kopyta i zniknął.
Gazeta Czas w dodatku miesięcznym Kraków 1S57 Tom V. takie daje szczegóły o podróży hr. Juliusza Dzicś duszyckiego, w celach nabycia najprzedniejszych arabskich koni podjętej: „W krótkim czasie kupił hrabia kilka klaczy, teraz przystąpił do ukończenia targu o ogiery. Ko-cheilan i Abiad najbardziej mu w oczy wpadały, mianowicie pierwszy, siwo-perłowy, hreczkowato nakrapiany, niesłychanego ognia i wytrwałości, a co do czystości krwi i pokolenia zupełnie niepodejrżany. Nie jednego i nie kilka baranów pieczonych zjedli już Arabowie z hojności i szczodroty hrabiego i o tyle już zmiękli w wygórowanej żądzy, iż można było przewidzieć pomyślny skutek. Widocznie jednak ociągali się z ostatniem słowem, a hrabia niemógł z początku odgadnąć przyczyny. W końcu oświadczyli, że plemiona mające konie do pozbycia, zbiorą się na dzień oznaczony, a kupujący żeby przygotował złoto.
„Nadszedł dzień, stanęło koni pod dostatkiem, a koni tak dzielnych, że hrabiego serce przepełniała radość. On i jego kozak, oddawali się jej zupełnie, więc się też i targ dobijał. W tern ukazała się nowa gromada jeźdźców, z głębi puszczy przybywających; a na przodzie jechał— ale nie jechał, leciał po nad ziemię wzniesiony Arab na białym ogierze, którego kopyta piasku dotykać się nie zdawały. Barwa ogiera, była barwą mleka krowiego, świeżo wydojonego, a ogon i grzywa ulatujące w powietrzu, migały srebrem od słońca; chrapy rozwarte ziajały krwią i ogniem; a czarne wypukłe oko spoglądało
20S