długo jeszcze Indyanie zbliżali się do konia z trwogą, i przestrachem, a i dziś nawet niechętnie go używają najczystsze ich plemiona i wolą podróże swe odbywać na piechotę, biegnąc małego kłusa, jak za dawnych czasów, aniżeli szczerze się pobratać z owym niezbędnym towarzyszem ucywilizowanego człowieka. Długo krajowcy Ameryki myśleli, że się koń karmi trupami poległych, a i dziś jeszcze rżenie konia jest za złowrogą u wielu plemion uważane przepowiednię. Powstanie t go przesądu sięga czasów, w których brano rżenie konia za objaw głodu i chętki do mięsa ludzkiego. Podobny wstręt objawia się u Indyan Ameryki, na widok wielkiego psa europejskiej rasy, a psy te okazują nawzajem szczególniejszą zażartość na widok tamecznego krajowca. Zdawałoby się, że u obu stron sukcesyjnym przechowały się instynktem wspomnienia straszliwej epoki, kiedy Hiszpanie tratowali kopytem swych koni nieszczęsnych Indyan i wypuszczali przeciw nim psy zażarte, które ich wytra-piały i rozdzierały. Powoli jednak ludy Ameryki oswoiły się z końmi. Zwycięzcy liczne rozmnożyli stada, nie-tylko w swych posiadłościach, ale po całym lądzie puszczając klacze i ogiery swobodnie w lasy i sawany, co dało początek licznym zdziczałych koni trzodom. Fernando Cortez pracował niezmordowanie nad najogólniej szem rozpowszechnieniem konia w Nowym świecie; i widziano go skarżącego się przed cesarzem na pewnego gubernatora zazdrośnie wzbraniającego eksportacyi klaczy stadnych ze swej prowincyi do Meksyku. W pierwszych latach odkrycia Ameryki płacono za konia ogromną sumę 5,000 dukatów, w roku zaś 1530 podczas marszu Pizara na Peru cena spadła do dukatów 500.
304