95
w stronę Lipska, do małego miasta Diben, a skorośmy go tylko minęli, z prawój strony traktu pokazały nam się liczne kolumny nieprzyjacielskie, lecz w dniu tym zaatakowani nie byliśmy, i z armiją francuzką złączyliśmy się. Na pięknych i obszernych równinach po pod miastem Lipskiem, następnego dnia 16 Października 1813 roku, skoro tylko świtać zaczęło, rozpoczęła się tu wielka batalija od wieków w narodach niepamiętna, bo przeszło 500,000 ludzi, francuzów, rossyan, auslryaków, szwedów, prusaków, polaków i sasów — można tu było widzićć z zawziętością bijących się.
Huk z przeszło 1000 sztuk armat ciągle tu czynnych, trząsł ziemią jak liściem,'już trupem pokrytą i krwią ludzką zroszoną, a łiczne wioski w około miasta pozapalane, przerażający widok czyniły. Krzyki zaś różnemi językami zebranych tu narodów, drugie stawianie wieży Babel wystawiały. W tem dywizyja dragonów austryackich przeciwko nam postępować poczęła, lecz czy dla zbyt mocnych czworoboków, Czyli tóz dla innych jakich powodów na nas nie uderzyła, i w stronę armii francuzkiój kierunek swój wzięła. Skoro znikli nam z oczów au-stryacy, rozkazano nam zająć wieś Gohlis na lewo traktu głównego leżącą; dosyć szczęśliwie wygnawszy nieprzyjaciół, i zabrawszy im kilka sztuk armat, zajęliśmy ją. W tym samym czasie liczne ukryte za wsią kolumny strzelców rossyjskich biegiem na nas awansować poczęli, a lubo rzęsistym ogniem przyjęliśmy ich, jednakże przed tak znaczną silą uchodzić zostaliśmy zmuszeni; w tóm cofaniu się prócz straty kilku oficerów i znacznój liczby żołnierzy, mocno ranny został szef naszego batalionu Młokosiewicz. Skorośmy tylko ze wsi na równe pole wyszli, polecono nam na nowo się zformować i naprzód zaawansować, w tym tu posuwaniu się dowódca nasz pułkownik Cichocki przestrzelony przez twarz kulą karabinową, na pobojowisko z konia zleciał. Porucznik Brychczyński i lekarz batalionu Kęcki, pułkownika z placu boju do Lipska zanieśli. My zaś bijąc się aż do ciemnej nocy, zawsze w jednej, i tój samój pozycyi zostawaliśmy. Nad rankiem dnia 17 Października 1813 roku po dwugodzinnym morderczym boju, rozkazano nam cofnąć się do wsi Pfaffendort, a nakoniec aż do bramy tak zwanej Halską, i militarnie rozlokować się w ogrodzie po za małym strumykiem będącym. Podpułkownik Dobrogojski objąwszy pułk nasz w komendę, rozkazał mnie i kapitanowi Paszkowskiemu, ażebyśmy z kompanijami naszemi militarnie zajęli dwa domy przy samej bramie i małym moście będące. Obsadziliśmy t< domy żołnierzami po wszystkich piętrach i poddaszach, i takeśmy przez cały dzień 17 nie bijąc sfi stali. Dnia zaś 18 Października 1813 roku o godzinie 2 z południa sześć kolumn rossyjan z korpusem generała rossyjskiego Saken, wraz z liczną artylleryą z lasu pod bramę posuwać poczęły, które kulami dużego kalibru do nas strzelając, bramę zabrać i odwrotu armii francuzkiój nie dozwolić zamyślali. Lecz skoro się już na wystrzał karabinowy do nas zbliżyli i strzelcy z drągami żelaznemi pod bramę się już przyczołgali, wtenczas to ze wszystkich okien, poddaszów, jak niemniej i pułki polskie 2-gi, nasz 4, i 14 piechoty linijowej w ogrodzie po za wodą stojące, rzęsiście do tych kolumn strzelać poczęli, przez co wyłamać bramy nie mogli, i z bardzo znaczną stratą napowrót cofać się poczęli. Generał Dąbrowski profilując z ich cofania się, rozkazał bramę szybko otworzyć, i podpułkownikowi Szwerynowi, dowódcy konnój artylleryi za niemi goniąc, kartaczami strzelać; lasek tylko pod wioską będący zasłonił nieprzyjaciół od zupełnej zguby;