429
KOŚCIUSZKO TADEUSZ
w Ameryce dał K., prócz głębokiego doświadczenia militarnego rzetelny fundament pojęć demokratycznych. „Nieprzystępny żadnej pokusie przyjemności, niestrudzony żadną pracą, nieustraszony na wszelkie niebezpieczeństwo... nieświadomy tego, że dokonywał czegoś niezwykłego... bez pretensji dla siebie'*, a przytem „najczystszy z synów wolności, która ogarnia wszystkich, nietylko garstkę wybraną" — takie o K. opinje wypowiedzą wstrzemięźliwi Amerykanie.
Po paru latach, spędzonych we wsi rodzinnej, wśród ściślejszego obcowania z przyrodą, z ludźmi prostego obyczaju, w których dostrzegł utajony zasób twórczej energji narodowej, doczekał się K. potężnej fali odrodzenia, jaka ujawniła się w uchwałach Wielkiego Sejmu. Wtedy odnalazł swoje życiowe i dziejowe powołanie — został Żołnierzem i Wodzem polskim. Pracował gorliwie nad powiększeniem i usprawnieniem siły zbrojnej, a miał rzadką wytrwałość i zamiłowanie żelaznej pracy. Nauka i długi pobyt na obczyźnie rozjaśniły mu umysł; wnikliwie rozumiał potrzeby państwa, silnie odczuwał rozkładające je braki, a jaskrawość swych rewolucyjnych przekonań łagodził gorącym patrjotyzmem i gotowością do bezgranicznego dla ojczyzny poświęcenia. Dlatego skwapliwie zaprzysiągł Ustawę Majową, choć w pojęciach szedł niewątpliwie dalej i żądał bardziej stanowczego zerwania ze złą przeszłością. W kampanji 1792 r. przeciw Rosji odegrał K. rolę zaszczytną; nie uratował wprawdzie kraju, lecz zyskał szacunek i wiarę; poznał wtedy również i ocenił wartość żołnierza polskiego, w którego nowożytnej taktyce starodawną odkrzesał iskrę bojową i poświęcające się wydobył bohaterstwo.
Powołany w 1794 r. do najtrudniejszej roli „Najwyższego Naczelnika i rządcy całego zbrojnego powstania", zdawał sobie sprawę z wielkiego ciężaru odpowiedzialności przed narodem, przed historją. Bezprzykładny dyktator, brał wtedy władzę, jak krzyż, dla „ocalenia ludu", dla siebie jej nie pragnął, niewzruszenie wierny zasadzie umiłowanego bohatera starożytnej Grecji, który „odzyskaną narodowi wolność zwrócić mógł, nic z niej nad nią dla siebie nie biorąc". Słusznie też powiedziano o K., że „jak wszedł do powstania, tak z niego wyszedł, z górującą myślą o całości Polski niepodległej i obywatelstwie prostego jej włościańskiego ludu... Dobył z nicości silę ogromną; pokazał, co naród samotnie zdziałać potrafi; a przez to, pomimo klęski doraźnej, otworzył źródło niepożytej na przyszłość otuchy. Tak sam, z wodza upadłej insurekcji, został nazawsze symbolem rezurekcji narodowej".
Wzięty w niewolę w bitwie pod Maciejowicami (10. X. 1794 r.), spędził K. dwa lata w twierdzy petersburskiej. Złamany był moralnie, znękany fizycznie skutkiem odniesionych ran. Złożywszy za cenę oswobodzenia kilkunastu tysięcy rodaków przysięgę wierności carowi Pawłowi I, otrzymał wolność i mógł udać się do Ameryki, gdzie otoczono go szczerą przyjaźnią i troską serdeczną. W 1798 r. powrócił do Francji, zleciwszy przed wyjazdem swemu przyjacielowi, Jeffersonowi, sprzedaż ofiarowanej mu ziemi i z pieniędzy tych założenie szkoły dla murzynów. Pomny zawiedzionej wiary insurekcji 1794 r. w pomoc rewolucyjnej Francji, nie ufał też Bonapartemu, pod którego protektoratem tworzyły się Legjony polskie; jednakże tych, co mu zawierzyli, nie potępił, roztropnej rady im nie skąpił, w zawodach wspierał,, bohaterstwo uznał, z ich wiarą w Polskę się jednoczył. Trzymając się zdała od bezpośrednich robót politycznych, nieraz wszakże był inspiratorem i budzicielem poczynań, mających przygotować naród do „wybicia się na niepodległość". Przestał być „kierownikiem, pozostał patrjarchą Polski, drogim symbolem jej prawowitych, choćby docześnie niedościgłych pragnień. Nie był już przy nim ster, była kotwica narodu". Raz jeszcze, na krótko przed zgonem, chciał służyć narodowi powagą swego imienia przed carem Aleksandrem I. Lecz i teraz doznał zawodu. Ułudne obietnice odtrącił, do kompromisów nigdy zdolny nie był. Słusznie przeto mógł rzec o sobie, iż „jestem sam jeden prawdziwym Polakiem w Europie; wszyscy inni podlegają okolicznościom i różnym mocarstwom".
Zmarł dn. 15. X. 1817 r. w Solurze. W następnym roku ciało jego złożono na Wawelu.
W ostatnich czasach podjęto rewizję działalności politycznej i wojskowej K., a nawet prywatnego jego życia. Ożywiona polemika, w której brali udział liczni historycy, wydobyła wprawdzie sporo nowych