7 4 S1KDMIU MIpDUCOW.
wielkie wyobrażenie o zapasach. Później emisariuszom królewskim pokazał kupy zboża, pod któremi dużo było piasku. Ale po burzy lidyjskiej nadciągnęła straszniejsza perska. Gdy Harpagus, wód: Cyrusa, zdobywał jedno miasto po drugiem, a Jończycy, jak zwykle trwając w niezgodzie, tracili głowy w nieszczęściu, on jeden na zebraniu delegatów miast, podał projekt głęboce polityczny, by porzucić wybrzeża Azyi mniejszej a wielką massą przenieść się do Sardynii. Czy projekt był wykonalny? Herod ot1) twierdzi, że przedstawiał ogromne korzyści, i ubolewa, że nie doszedł do skutku Zapewne nie zbywało na środkach, bo jeżeli 50 lat później częśc Greków sprzysiężonych potrafiła pod Miletem wystawić 353 statków wojennych, to za inwazyi Cyrusa wszyscy Jończycy razem mogli z łatwością zebrać flotę dwa razy większą a taka siła aż nadto wystarczała, aby obsadzić Sardynią, zamieszkałą przez barbarzyńców. Gdy jednak zważymy, że niedawno przedtem połowa ludności małej Focei tylko z wielkim trudem dostała się do Korsyki a tam nie zdołała utrzymać się wobec sprzymierzonych Etrusków i Kartagiń-czyków, nie będziemy zbyt obwiniali delegatów7 jońskich, że zabrakło im odwagi do tak kolosalnego przedsięwzięcia. Chodziło o emigra-cyą wspólną, na tysiącach statków, niesłychanie trudną choćby pod opieką potężnej floty wojennej, bo majacą się dokonać w obliczu nieprzyjaciela, i to do wyspy dalekiej, mało znanej, otoczonej zewsząd nieprzyjaznie usposobionemu państwami Dodajmy, żeMilet był poddał się Persom, Harpagus stawiał warunki znośne, Jończycy, przeważnie z handlu żyjąc, mieli w Azyi ustalone stosunki kupieckie, także miłość zamieszkiwanego kraju a tradycyjna niezgoda, — wszystko to połączyło się razem przeciw szlachetnej, ale trudnćj, mądrej, ale niebezpiecznćj propozycyi Biasa. Została stanowczo odrzuconą. Może ubolewał nad tern, ale pogody duszy nie stracił. Gdy jego miasto ujrzało Persów pod murami, a każdy, co miał, przenosił na statki, on jeden, choć majętny, nie robił żadnych przygotowań do ucieczki. Zapytany o powód tak niepojętćj opieszałości, odparł spokojnie: wrszystko moje ze sobą noszę2). Umarł, jak żył, spełniając obowuazek. Właśnie skończył świetną mowę przed sądem, w obronie niewinnego, i zmęczony oparł głowę na ramieniu
*) Ks. I. rozdz. 170.
2) Omni a mca mecum porto. Zobacz Cic. Parado x. I. I. Valer. Max*
VII. 2.