271
wiańszczyzny, niedawne jeszcze czasy a dom cesarski posiadał tylko jedno ar-cyksięstwo. Podnosił się jedynie koroną cesarską, rzymską, ale jeżeli ta korona się usunie, co będzie? Dla tego nie tracąc czasu, starał się dom rakuski zająć szerszą podstawę, mieć ziemię pod sobą, rzeczywistą potęgą narzucić się Niemcom. Dom cesarski kuł żelazo póki gorące. Zdawało się mu. że za jednym zamachem opanuje wszystko. Rozpoczęte jeszcze za życia Zygmunta Augusta tajne zabiegi przez opata Cyra, miał teraz Rosenberg rozwinąć. otrzymać stanowcze zwycięztwo. Słowianin, Czech, miał pomagać niemieckiej dy-nastyi do opanowania Polski. Nie przeczuwał cesarz, że przeciw niemu obronić się może to prawie narodowe poselstwo, bo Rozenberg Czechem był jeszcze, nie zaś Niemcem, i pięknie mówił po polsku i słowiańskie rysy twarzy przemawiały w nim zrozumiałym językiem i szlachetną otwartością. Cesarz mu przydał towarzysza i także czecha, Wacława Pernsztejna. Rzeczywiście budował na tern, że słowiańskie wyprawiał poselstwo. Wyjechali ci panowie prawie natychmiast po śmierci króla, za odebraną o tern wiadomością, bo cesarz nie chciał tracić czasu. Dwie osoby wysokiego rodu, otoczyły się takim blaskiem i wystawą, że „wjazd ich do Polski zdawał się raczej wjazdem królów, jak posłów” (Pamiętniki Jana Choisnin, tłom. Turskiego, str. 75). Przyjechali w owym czasie kiedy senatorowie koronni wybierali się na zjazd do Knyszyna, chcąc przy ciale królewskiem odbyć konwokacyję. Z drogi zaraz wyprawili do królewny Anny z tajnemi namowami i zaleceniami do Płocka Gastaldego Włocha, niegdyś dworzanina królowej Bony. W Krakowie przyjęci wspaniale przez Firleja wojewodzica krakowskiego mówili, że jadą prosto do Knyszyna. Młody Firlej dał im tedy lisły i służbę przyzwoitą i w dalszą podróż wyprawił. Jednakże zjazd knyszyński nie przyszedł do skutku i ztąd Piotr Zborowski, wojewoda sandomirski, wyprawił gońców do posłów, żeby się zatrzymali w Połańcu i nie przedsiębrali próżnej drogi do Knyszyna. Obiecali czekac na wojewodę w Pokrzywnicy, lecz nie dotrzymali słowa i wyjechali do Sandomierza, wszędzie wstępując i umysły ku swoim sprawom kierując. Pozorem do tych przejeżdżań się po kraju była posłom zaraza. Jednakże orszak ich z 70 ludzi złożony, właśnie mógł przyczyniać się do rozszerzenia zarazy. Z Sandomierza przed powietrzem udali się do Urzędowa; potem do Lublina, gdzie służebnik marszałka wojewody krakowskiego miał im opatrzyć miejsce bezpieczne i spokojów do mieszkania. Zamiast czekać na to zawrócili do Dąbrowicy, majętności syna wojewody, Firleja, kasztelana wiślicK-ego. Tu proszono żeby się zatrzymali, bo miał o ich losie i dalszym pobycie w Polsce stanowić zjazd w Osieku. Jednakże posłowie brali się jechać do królewny. Wjazd ten świetny posłów, z ogromną liczbą dworzan uderzył Rzeczpospolite, wszyscy przeczuwali, że to nie zwyczajne poselstwo. Zaraz na myśli stanęła potęga i zręczność rodziny rakuskiej, która miała przyjaciół wśród panów, ale przeciw sobie ogromną większość szlachty z tego powodu, że nie miała względu na żadne przywileje i swobody, że rządziła według własnych zasad i despotycznych przywidzeń. Wjazd posłów oburzył więc ludzi dbałych o wolność. Pragnąc prawdziwej elekcyi, nie chcieli wystawiać ojczyzny na podejścia lub knowania. Dla tego, kiedy posłowie przejeżdżali się po kra.,a, polecono im zatrzymać się w Urzędowie i czekać sejmu, przed którym sprawy swoje mieli złożyć. Nie pozwalano im znosić się z senatorami i stronników jednać. Mieli odbyć swoje poselstwo i wyjechać z Polski. Wszakże nietylko względem cesarskich, ale względem innych posłów tak samo postępowała sobie Rzeczpospolita. Jednak najwięcej i w tern ustroniu razili szlachtę posłowie cesar-