295
dzy mają wiele, a z pieniądzmi siłę. — Sprawiedliwość ziemska! Ależ nie darmo ją przedstawiają z jednem przysłonionem wstęgą okiem, bo ona widzi tylko zbrodnię, i tę, jeżeli ją dosięgnie, karze, ale czy jest w stanie wynagrodzić dobre? czy może zapłacić za trudy cnoty i poświęcenia, o których czasem nikt z ludzi nie wie?
Któż zapłaci poświęcenie zakonnicy, gorliwość misyona-rzy, ofiarność wielu, czystość, pokorę i wszystkie inne cnoty, których się nie nabywa bez walk usilnych? Choćby zresztą i chciała sprawiedliwość ziemska wynagradzać odpowiednio dobre uczynki, to nie ma czem płacić. Ale i co do karania, jakież niedostatki! Prawda, że niejedna zbrodnia ponosi na ziemi zasłużoną karę, ale ileż się to nie wymyka z pod miecza sprawiedliwości. Wiele, wiele zbrodni wielkich nigdy nie zostało ukaranych, bo władza o nich nie wiedziała, a choć czasem wiedziała, to ze względów opportunistycznych, z polityki, nie pociągała winnych do odpowiedzialności. Zresztą sprawiedliwość zmienna; to co w jednem państwie zbrodnią, w drugiem uchodzi bezkarnie; w niektórych państwach być Jezuitą, to większy grzech, niż być socyalistą; a choć niektóre występki wszystkie państwa jednakowo za złe uważają, to znów niejednakowo karzą. Wszędzie więc dowolność i braki, ale najgorszy ten, że rządy i panujący nie bywają sądzeni przez trybunały ziemskie.
Któż więc królów sądzić będzie? a przecież i oni, jako ludzie, spełniają dobre lub złe czyny, a tern samem na karę lub nagrodę zasługują. Więc dla nich nie ma być sądu? Więc zbrodnie Nerona, Domicyana, Katarzyny Medycejskiej i Henryka VIII., i tylu, tylu innych, mają ujść bezkarnie? Ileż to nie polało się krwi ludzkiej dla ich próżnych zachcianek wielkości? Ileż nie postradało życia dla dogodzenia dumie Napoleonów? Czy sąd historyi tu wystarczy? A cóż oni, w grobach śpiąc, mogą sobie robić z historyi? cóż ich to obchodzi, co o nich powie lub napisze potomność. Jeżeli po za grobem nie-masz osobowego Boga, co z niebios patrzy i liczy kroki ka-