OWOCE MIŁOŚCI. 345
nów dzielnych wkłada. Potem pielęgnując to, co wydali ze siebie, stwarza potomstwo, droższe i piękniejsze od cielesnego. »Któżby nie wybrał, by jemu raczej takie dzieci rodziły się niż zwykłe ludzkie, gdy patrzy okiem zazdrosnym na dzieła, jakie zostawili po sobie Homer i Hezyod i reszta wielkich poetów, dające im sławę nieśmiertelną i pamięć? Lub, jeźli wolisz, będzie przekładał takie dzieci, jakie Likurg w Sparcie zostawił, nie tylko na obronę swego miasta, lecz nawet całej Hellady, jeśli mam wypowiedzieć całą prawdę. U was zaś czczony jest Solon za prawa, które nadał, a w wielu innych stronach liczni mężowie, u Greków i u barbarzyńców, słyną stąd, że wykonali wiele pięknych czynów, a krzewili cnoty wszelakie. Za takie potomstwo, wystawiono im nawet rozliczne świątynie , ale nikt nie dostąpił tego zaszczytu za to, że pozostawił po sobie dzieci wedle ciała* x). To rzekła Diotyrr.a natchniona.
Zdawałoby się, że wyżej wznieść się niepodobna w czasach, kiedy tak mało wiedziano o Bogu i przeznaczeniu człowieka, a jednak Diotyma oświadcza, że to wstęp dopiero do głębszych tajemnic. Powątpiewa nawet, czy Sokrates potrafi udać się za nią 2).
Mimo tych obaw zaczyna wykład nowy, tej mniej więcej osnowy, że skoro pierwszym bodźcem do miłości jest piękność cielesna, należy pokochać młodzieńca urodziwego, ale cnotliwie i wytwarzać w nim myśli piękne. Niebawem jednak kochający, przekonawszy się, że w każdem ciele nadobnem ta sama piękność przebywa, będzie się wstydził przywiązania swego, jako rzeczy lichej i niegodnej, a wyżej ceniąc piękność niezmysłową, ukocha dusze, nawet gdy w ciałach brzydkich zamieszkały i wszelkich dołoży starań, aby je dla
*) Symp. p. 209 d—e.
s) Niektórzy, jak Hermann, Schweglcr, Hug i t. d. tłumaczyli słowa dosyć pogardliwe Diotymy w ten sposób, jakoby Platon chciał dobitnie naznaczyć wyższość swego stanowiska od sokratesowego. Słusznie przeciw takiemu nietaktownemu zrozumieniu tekstu wystąpili Rettig, Horn i kilku innych, których argumenta dają sie sprowadzić do dwóch głównych; 1) Platon nie mógł w dialogu, napisanym dla uwielbienia mistrza swego, wyrazić sie o nim z niepojętem lekceważeniem; 2) nie miał do tego żadnego powodu, skoro w innych dialogach każe mu także wygłaszać teorye bardzo wzniosłe, choć prawdopodobnie ich nie wyznawał. Jest oczywistem, że właściwie Sokrates powinien obawiać się, czy będzie zrozumianym przez biesiadników, którzy rzeczywiście, jak przekonaliśmy' się, hołdowali pojmowaniu miłości dosyć cielesnemu. Sokrates przez grzeczność kładzie powątpiewanie w usta Diotymy i do siebie je odnosi.
2 2a