StŁA MIŁOŚCI.
ności nic przejmuje czcią religijną, lecz szukają zadowolnić swe chuci i jak zwierzęta albo płodzą dzieci, albo folgują nienaturalnej lubieżności. »Kto zaś ma w świeżej pamięci tajemnice przedwieczne i wiele z nich oglądał, ten zoczywszy twarz podobną do bogów lub ciało piękne, naprzód zadrży i dozna owej dawnej przedwiecznej trwogi; potem widząc kochanka czci go na kształt bóstwa, a gdyby nie lękał się być posądzonym o zbyt wielkie szaleństwo, składałby przed nim ofiary, jak przed posągiem boga. Patrzącego nań, po trwodze owej, ogarnia przemiana, biją na niego poty, ciepło nieznane o włada nim. Przyjmując bowiem w siebie przez oczy wypływ piękności, rozgrzewa się a tern karmi się natura skrzydeł 1). Pod działaniem ciepła topnieje kiełków otoczenie, które od dawna stwardniałe i zamknięte, nie dozwalało im wypuszczać. Pod wpływem zaś pokarmu nabrzmiewają kiełki skrzydeł i usiłują od korzenia wyrastać po przez całą duszę. Była bowiem niegdyś cała skrzydlata« 2).
żywa się w ten sposób: »Można było wtedy oglądać piękność świetną, gdy w chórze błogosławionym, my idąc za Jowiszem (to są filozofowie), inni za innym bogiem, oglądaliśmy widok szczęśliwy (oJ<v [j.azxpiav) 1 uroczystość a po otrzymaniu święceń dopuszczeni do tajemnicy, uchodzącej słusznie za najszczęśliwszą z pomiędzy wszystkich (ItsXoovto tu)v teXetu>v t)v &ć[Atę Xćyav piaxapuoraTr)v), święciliśmy ją, będąc sami jeszcze nieskazitelni (t,v copytcttopsy óXćxXr)po: płv auto! ovte;) i wolni od uieszczęść, które nas czekały w czasie późniejszym. Wtedy jako wtajemniczeni i widzący ((j.’jou';jsvot te xoc\ E7t07rcEuovTE;) oglądaliśmy zjawiska czyste i pojedyncze i niewzruszone i uszczęśliwiające (óXó/.Xrjpa xa\ a7tXa xal aTpep-rj xat £;joatu.ovx cpaau.aia) w świetle czy-stem. sami czyści i nieskalani (xa\fapol ovte; xoi darfp.xvTot) tern, co teraz obnosimy ze sobą, zowiąc je ciałem, w którem uwięzieni jesteśmy na kształt ostrygi*.
Cały ten ustęp, nacechowany głębokiem uczuciem religijnem a przepełniony wyrazami, zapoźyczonemi od świętego rytuału tajemnic eleuzyńskich, apollipowych i t. p. odsłania stan duszy Platona, który w zachwycie dostąpionych święceń, o które Grekom tak bardzo chodziło, niesłychanie większą nadawał wagę mitom tajemniczym, niż się wydaje nowożytnym jego tłumaczom. Zapewne strona ich materyalna, która u wielu adeptów obniżała się do płaskiego, zabobonnego formalizmu, mogła mu się nie podobać, ale o treści dogmatycznej mitów nigdy nie powątpiewał.
b Zdanie: »a tem karmi się natura skrzydeł* w najnowszem wydaniu Schanza, ujęte w nawias, jako dodatek późniejszy. Zachowałem je w przekładzie, bo ułatwia zrozumienie okresu.
3) Phaedr. p, 251 a—c. Prześliczny ustęp o przemianie, dokonywającej się w mężczyźnie na widok pięknego młodzieńca, naśladowany z Safony (frgm. 2, u Bergka, poetae lyrici, graeci p. 666 sq.), która w podobny sposób maluje uczifcia swoje dla mężczyzny, siedzącego jej naprzeciw. On podobny do bogów, o słodkim głosie; a jego