MYŚL DIOTYMY. 36l
sławie, choć jest jego formą najdoskonalszą 1), lecz dalej idzie, wyraziwszy obawę, czy Sokrates potrafi dotrzymać jej kroku. Przygotowanie tak uroczyste, nie miałoby powodu rozumnego, gdyby to, co następuje, nie było czemś nowem, niezwykiem. Dostrzegł tego Horn, ale zużytkować nie umiał 2). Diotyma rzeczywiście wykłada coś nowego, gdy w słowach natchnionych wymienia stacye, przez które wiedzie droga do prawdziwej nieśmiertelności. Poznaliśmy ją dokładnie 3), teraz należy wyróżnić jedno słówko, które tłumaczy wszystko. »Wtedy jedynie (uovayoO), tak mówi, danem jest człowiekowi rodzić cnotę prawdziwą, ponieważ dzierży już prawdę* 4). Czyż na stopniach poprzednich nikt nie zdobywał się na czyny cnotliwe? Niewątpliwie, skoro słyszeliśmy, że Homer i Hezyod, a następnie Likurg i Solon i niejeden nawet wśród barbarzyńców prawodawca, ^wykonali wiele pięknych czynów, a krzewili cnoty wszelakie* 5). Teraz jednak tłumaczy nam Diotyma, że to były tylko »obrazy cnoty* (etótaAa apeTTj;), t. j. kopie mniej lub więcej podobne do pierwowzoru niebieskiego; dopiero na stopniu najwyższym ini-cyacyi w tajemnicę miłości 6), osięga człowiek zdolność do cnót prawdziwych, posiadłszy prawdę istotną. — Gdy taką cnotę rodzi i w sobie uchowa, gotowa dla niego nieśmiertelność. Będzie to oczywiście nieśmiertelność prawdziwa, bo i cnota, która ją rodzi, prawdziwa jest. Poprzednia była tylko obrazem, była podobieństwem jakiemś, gdyż czyny, na których polegała, nie były cnotą prawdziwą, lecz tylko jej cieniem. Jeżeli Horn pomimo tak jasnego oświadczenia, nie znajduje w słowach Platona odpowiedzi
1) Symp, p. 309 e : »za takie potomstwo (t j. za wielkie czyny, wychodzące na korzyść następnych pokoleń) wystawiono im nawet rozliczne świątynie*, co było najwyższym dowodem uznania publicznego.
2) Platonstudien p. 275, 279.
3) Zob. str. 346 tego tomu.
4) Symp. p. 212 a.
6) Symp. p. 209 d—e.
u) Umyślnie posługuje się Diotyma językiem misteryów. »W te więc sprawy miłosne może i ty, Sokratesie, potrafisz być wtajemniczonym (p-UT^at-ąę), ale nie wiem, czy zdołasz być przypuszczonym do zupełnie wykończonych i oglądanych (-tEksa xai ETOTTUza) i t. d. S y m p. p 210 a. W tajemnicach eleuzyńskich stopień ostatni, najwyższy nazywał się »oglądaniem* (ErroTrcsta), do którego tylko tych przypuszczano, którzy przeszli przez misterya mniejsze. Słusznie stąd wyciągamy wniosek, że rozdział końcowy mowy kapłanki zawiera coś zupełnie nowego.
23 a