365
TEORYA RENANA.
domaga się już teraz jakiej takiej odpowiedzi, zanim pójdziemy dalej, bo jego rozwiązanie ułatwi nam badania następne. Czy teorya miłości, którą poznaliśmy, jest choć w części prawdziwą? Ze jest niezwykłą, pełną błysków genialnych, na to zawsze zgadzano się, a wspaniały zastęp filozofów, poetów i literatów od Arystotelesa do Plotyna, od Boecyusza do św. Tomasza i Danta, od natchnionych mistyków Odrodzenia aż do trzeźwego Schopenhauera, świadczy wymownie, że wpływ jej był potężny i porywał tych nawet, którzy odrzucali jej podstawę zasadniczą, nieśmiertelność osobistą. Ale czy prawdziwa? czy ostoi się wobec krytyki naukowej? Sądząc z postępowania różnych literatów tegoczesnych, gotóweś uwierzyć, że ona pozbawiona wszelkiej wartości, skoro tak rozprawiają o miłości, jak gdyby nigdy na świecie nie było Platona. To wygodnie, ale zakrawa trochę na dzieciństwo, bo w końcu publiczność zawsze się dowie, że Platon był i dwa tysiące kilkaset lat temu napisał wiele mądrych i pięknych rzeczy o kochaniu A jak n. p. wygląda niepociesznie obok niego Rena n, który miał pretensyę, że najlepiej zrozumiał istotę miłości! Wprawdzie zaczyna szumnie, jako nikt nie potrafi wytłumaczyć świata, kto nie uwzględni tego, co stanowi jego duszę, a duszą świata jest miłość 1). Ale gdy po takiem dumnem zaczęciu chce określić tę dusze świata, powie nam, że to
wzór podobnym zabawom literackim, rozwija własną swoją teoryę miłości ; 4-0 nie
należy przypuszczać, żeby pomiędzy jednem pismem a drugiem zachodziło jakieś współzawodnictwo, jakaś nieżyczliwość i t. d. Streściłem długie wywody uczonego Włocha wedle możuości w kilku zdaniach. Polegają wszystkie na przeświadczeniu dość subjek-tywnem, że autor jednej Biesi' dy musiał koniecznie znać drugą, a wtedy trudno uwierzyć, żeby Xenofont swojej nie był napisał lepiej, mając przed ocz: mi platońską. — Musiał przeto pisać pierwszy. Platon zaś jego pociągnięty przykładem, zrobił rzecz nierównie doskonalszą (p. LXX sq.). Moźnaby jednak podobieństwo obu dzieł wytłumaczyć innym jeszcze sposobem, że autorowie ich za młodu brali udział w niejednej uczcie, gdzie Sokrates rozprawiał o tym samym przedmiocie, bardzo nadającym się do wesołych zebrań. Xenofont znał wieczerzę u Kalliasza tylko z opowiadania (zob. str. 8? przyp. 1 tego tomu), ale starał się wiernie powtórzyć, co na niej mówiono. Platon na przyjęciu u Agathona także nie był, a jeżeli wybrał je za tło swojej kom pozycyi, to nie dla tego, aby być jego kronikarzem, lecz swobodnie módz wprowadzić kogo mu się podobało, i w szeregu mów udanych rozwinąć wszystkie strony trudnego tematu. Czy czytał Sjmpozyum Xenofonta, dowieść nie można stanowczo; jeżeli naśladował, to chyba kilka rysów i prawie mimowolnie, bo znał je dobrze skąd inąd.
ł) Drames phiłosof>hiques p. 407, w przedmowie do 21 wyd. Ksieni z louarre. Zob. także moją książkę : Żywot i dzieła Ernesta Renana str. 440 i uast.