544
Michała publicznie na sejmie upominano się, zęby metropolita zasiadł w senacie, nie zaś od niego stronił, lub tylko akta popisywał. Cała izba poselska wielkim głosem domagała się tego i jeden tylko glos odezwał się w opozycyi, młodego posła z Wołkowyska Jana Karola Dolskiego, którego rodzina nie dawno jeszcze do ruskiego należała obrządku. Kniaź wojował przysłowiem, „że cztery rzeczy nie do rzeczy, noga w szczudle, a mysz w pudle, koza w sadzie, rusin w radzie,” (Atheneum Kraszewskiego 1843 r. tom IV, str. 45). Przysłowie niewinne, żartobliwe, takie jak ich pełno wr Polsce, w której szlachta w dobrym humorze jedna drugiej przymawiała, Litwie boćwiną np. Mazurom że ślepo się rodzą. Ryłto tedy argument humorystyczny, nie zaś stanowczy, przysłowie zaś w tern pewnie miało źródło, że Rusin który później przyszedł do wolności, nie mógł się z nią oswoić i długo względem panów, chociaż im prawnie równy, zachowywał głębokie uszanowanie, czego przykładem metropolita Ra-hoza, acz ojciec duchowny i pasterz księcia ©otrogskiego, głosu przy nim zabierać niechciał. Z Rusinem tedy niemożna się było dogadać _ złośliwie szlachta uważała, że do rady nie dobry. Jednak pomimo dowcipu kniazia posła, instrukcyja sejmiku połockiego z dr ia 26 Stycznia 1672 dopomina się jawnie, żeby metropolita zasiadł swoje miejsce w senacie. Takich mstrukcyi było pewnie więcej. Kolenda, mąż znakomity i rozsądny, dobry był do rady, pełen gorliwości dla wiary, pracowity, miał wielkie wpływy i stosunki, ale podeszły wiekiem, nie tęsknił do nowej pracy, bo jej i tak miał za wiele. Nuncyjusz Marescotti oddał przed papieżem sprawiedliwość jego umiarkowaniu; naoczny świadek poświadczył o metropolicie, że otrzymał uchwały, które wróciły mu dawne prawa należenia do rady i że na tej zasadzie wyjednał sobie miejsce w senacie, lecz niekorzystał z prawa swego z ostrożności. Marescotti w nosił i pisał o to do Rzymu, żeby metropolitę stanowczo osadzić we Lwowie, bo Kijów w obcem reku, a Halicz podupadł. Zawsze ten Halicz, tkwi o nim mocna tradycyja. Nie wspomniał nuncyjusz wcale o Wilnie, bo metropolita opuścił i to schronienie do którego wojska cara Alexego często już zaglądały, a nawet czas jakiś kniaź Chowański, nazywał sie dumnie debellatorem i tryumfatorem Litwy. Wilno niezostawiło po sobie tradycyi metropolitalnych, bo było tylko mieszkaniem urzędowem, uznanem metropolity. Kolenda przeniósł się do Sokala wgłąb Rzeczypospolitej. Tu miał znaczne opactwo z klasztorem bazyli-janów a metropolici jako zakonnicy zwykle mieszkali po klasztorach. (Relacyje nunci/juszÓLD tom II, str. 409 —410). Wnioskom Marescottego niestało się za-dosyć. Kolenda, kiedy się uspokoiło, powrócił do Litwy i przesiadywał w Supraślu w bezkrólewiu, po Michale Korybucie. Następca jego Cypryjan Zochowski nie miał takiej powagi i widać potrzebował się do niej dopiero przyzwyczajać, więc aktów sejmu walnego elekcyi Jana III niepodpisał już pomiędzy biskupami, ale po dygnitarzach koronnych i litewskich, pomiędzy urzędnikami ziemskiemi, po marszałku os/miańskim a przed mozyrskim „metropolita wszystkiej Rusi, archiepiskop połocki i witebski” (\ol. Leg. V, 277) Drugi raz się podpisał na elekcyi króla razem z województwem połockiem, po wojewodzie i kasztelanie, przed dygnitarzem litewskim i urzędnikami ziemskiemi (Vol. Leg. V, 303). Kijów szedł coraz więcej w zapomnienie i to z powodów politycznych. Rzeczpospolita odstąpiła tego grodu hetmańszczyznie, a carowie odnawiali tam podupadłą od niejakiego czasu metropoliję nieumcką, ku czemu dobrze im służył książę Gedeon Czetwertyński, władyka łucki. Dotąd królowie polscy mianowali metropolitów nieunickich. W Haliczu także potrafiła uieunija na krótki wprawdzie czas osadzić jako metropolitę i egzarchę pałryjarchy, Gre-