427
zyi, i rzekł do Karpińskiego z przycinkiem: „Wacpan, oo to pbdoDno byłeś poetą, powiedzże mi, jakiegoby dobrać rymu do wyrazu „cietrzew?" Starzee urażony odpowiedział: „Zupełnego trudno dobrać, ale można sens jaki ku temu wynaleźć.” — „Proszę, bardzo piroszę”—za u oku młodzik, a sędziwy poeta tak eię odezwał po krótkim namyśle: —
ifiłMwoioiIo ob S« .^uBwojIinf^iiein eisbęq«£ mysewńią rr ,tfoig
j \ i ZjiomlęJzy drzew,
-o: Yłółlt* _ t loattu ali Postał cietrzew,
-o i a J f pt im so Minął bałwana, • I) i lawon -xa oIb ^ło^ndarsłoq bo rfsugte a boioi ^.Sładłna wacpaoa.
«]lil%l3 Uuoloi wi- i OOO/T.J C“b 'potfłOS.rm-j . ?• .«t , o* id I *•! Ck
Przy schyłku życia mieszkał Karpiński we wsi dziedzicznej Chorowszczy-
znie. Miłujący od lat młodych życie porządno i regularne, w starości zamiłowanie to posunął do przesady: żył zupełnie podług zegarka. Wszystkie jego zatruduienia — mówi autorka Rozrywek — miały wyznaczone godziny: o dwunastej jadał, a gdy o parę minut obiad się spóźnił, był niecierpliwym, groził że zachoruje. Po obiedzie kładł Bię: czy spał, czy nie spał, godzinę wy-leżeć musiał. Potem jeżeli czas pozwalał, wychodził na dziedziniec, tam ośm-dziesiąt kroków od domu miał słup wbity, do tego słupa szedł i wracał po dwa razy, jeżeli zaś słotna była pora, tęż samą liczbę kroków odbywał w sali na przechadzkę przeznaczonej, którą zaraz po sprowadzeniu się swojem do Chorowszczyzny, ozdobił był obrazami po większej części historycznemi, a przy każdym z nich był stosowny napis wierszami jego własnego układu. 1 Wróciwszy z przechadzki zjadł jeden migdał i jeden rodzynek; potem czytał albo tćż grał w arcaby lub kalabrakę: dwie gry ulubione mu przy koijjcu życia.
Postać jego nie była okazałą. Pełen prostoty w obejściu, nie lubił ściągać na siebie uwagi obcych, a ktokolwiek go nie znał, nie odgadłby w nim znakomitego uczonego i poety. Pismo zbiorowe Wanda z 1825 r. następujący o nim podaje ezczegół: „W roku 1806 generał Lwów oswojony z literaturą naszą, stanął kwaterą w pomieszkaniu Karpińskiego. Z początku nawykli do nieuważania ceremonii goście, przerywali domową ciszę poety. W parę dni dopiero generał zapytał się gospodarza czy nie jest czasem krewny sławnego autora sielanek ? „Ja to sam nim jestem’ ’ — odpowiedział Karpiński — a Lwów, który dotąd siedział, powstał z miejsca, powitał go z uroczystą powagą, i odtąd wszelkio uszanowanie względem osoby gospodarza zachował. Śmiał się później poeta widząc z jaką ostrożnością żołnierze przez sień jego przechodzący, na palcach postępowali.” Raz także w zgromadzeniu w obee Karpińskiego wszczęła się między przytomnymi rozmowa, któremu 2pomiędzy poetów polskich przyznać należy pierwszeństwo? Jeden z nowo przybyłych gości nie wiedząc kto przy nim siedzi, rzekł: „co do mnie, najwyżej cenię Karpińskiego; inni mają zapewne więcej mocy, gieniuszu, ale za to w nim zachwyca mnie dziwna jakaś rzewność, ęlodycz, jakaś prawdziwa nasza poczciwość. Jakżebym go rad choć raz przed śmiercią zobaczyć!” Lzy rozrzewnienia wydały skromnego , poetę.