401
szcze było złem, jak niszczyć wszelkie uczucia honoru, podawać w pośmiewisko poczciwość, a na wzgardę cnotę, znieważać prawa i całą podstawę społeczeńskiego porządku. Skoro szlachetność i sławę poczytywać zaczęto za przywidzenie, wtedy pieniądze stały się główną sprężyną. Na wzór epikurejczyków' zakładano raj na ziemi; o samem tylko myślano zbogaceniu się wszelkiemi sposobami, aby było czem żyć w roskoszach; zapomniano o potomności byle dogodzić teraźniejszemu życiu; każdy żył dla siebie samego. Egoizm około siebie tylko skupiając wszelkie myśli, potargał związki przyjaźni i pokrewieństwa między ludźmi; zgasła miłość rodziny, W miejsce domowego życia, nastała powszechna mięszanina osób i płci. W tak zepsutej społeczności, kobićty zaniedbały najświętszych powinności małżonek i matek: ta ustawiczna pomieszka wy-gluzowała towarzyskie poszanowanie, wypędziła powściągliwość i przystojność, a na ich miejscu zaszczepiła wyuzdaną śmiałość w postępkach i ową poufałość, poprzedniczkę wzgardy i zepsucia.
Jeżeli kiedy, to szczególuićj w tym wieku ludzie światli i utalentowani stawali się niezbędną przyprawą życia. Na dworze księżnćj Maiue w Sceaux, zbierali się najpierwsi owego czasu, najpolero-wniejsi, najdelikatniejsi literaci, Fontenelle, Lamotte-Houdart, Ma-lezieu, pani Staal, ksiądz Chaulieu, dawny przyjaciel Cliappella, La Farę i Saint-Aulaire, ucieszni towarzysze epikurejczyków1 poprzedzającego wieku. Ładne wiersze, przypowieści, sielanki, improwizowane wierszyki, małe komedyjki, romanse, dowcipne rozprawy, oto było cale zatrudnienie tćj akademii. Tam to Lamotte czytał swoje tragedyje prozą i wdzięczące się bajki, a Fontenelle swoje pełne grzecznej uprzejmości sielanki. Znowu wrócił tam styl wytworny, wymuszony. W gronach to u iutryganckićj Tencin, na rozpustnych wieczorach u regenta, u jego dam i flnansitów, fetowani i zachęcani do błyszczenia ludzie uczeni, przestali oddawać się głębokim gabinetowym badaniom, natężonym rozmyślaniom i poważnym pracom. Gardzono uczoną starożytnością: pochwały salonowe wystarczały za sławę. Lekki, satyryczny, żartobliwy dowcip uchodził za genijusz. Nic nie mogło wzruszyć, bo wszystko było wyśmiane, wyszydzone; pewien rodzaj filozofii, to jest obojętność na
51
Virej. His. Nat. Tom II.