Przez 6 lat pobytu w Korpusie życie nasze układało się w sposób dość regularny. W ciągu tygodnia byliśmy zajęci, w sobotę i niedzielę, które dla nas rzeczywiście bywały dniami odpoczynku, spędzaliśmy czas zależnie od naszego wieku. W późniejszych latach pobytu w Korpusie podczas zimy odbywały się wieczorki taneczne prawie we wszystkich innych zakładach naukowych, dokąd się wzajemnie zapraszano. Brat mój dość często chodził na te zabawy, ja zaś tylko bardzo rzadko, przeważnie wtenczas, kiedy spodziewałem się spotkać kogoś, kto mnie specjalnie interesował.
Przyjętym zwyczajem było, że słuchacze wszystkich zakładów petersburskich wyznania rzymskokatolickiego regularnie bywali na nabożeństwie w kościele św. Katarzyny. Proboszcz tego kościoła, ogólnie szanowany, stary już ksiądz, każdego z nas serdecznie przyjmował u siebie kawą i bardzo grubymi papierosami. Po nabożeństwie można było spotkać przed kościołem wszystkich Polaków petersburskich.
Pod koniec mego pobytu w Petersburgu Hela Jankowska po ukończeniu gimnazjum w Mitawie i po rocznej praktyce w biurze swego ojca przyjechała do Petersburga na kursy handlowe. Zamieszkała u swoich krewnych — państwa Bułhaków. Rodzina ta składała się oprócz rodziców z czterech córek i syna Władka. Moja żywa sympatia do Heli — nieco ochłodzona ciągłym oddaleniem i rozmaitymi młodzieńczymi, przejściowymi flirtami z łatwymi pod tym względem Rosjankami — odżyła z nową siłą.
Bardzo regularnie bywałem na mszy w kościele, dokąd zwykle przychodziły panienki w towarzystwie swego brata. I chociaż byłem bardzo nieśmiały, zawsze po nabożeństwie starałem się tak wymanewrować, żeby się znaleźć w pobliżu wychodzących z kościoła panienek, po czym po przywitaniu odprowadzałem wszystkich do ich domu w okolicy Litajnego. Ponieważ do państwa Bułhaków zapraszano nie tylko mnie, ale i brata, przeto bywałem tam dość częstym gościem, zwykle wieczorami w niedzielę, przy czym wysiadywałem do najpóźniejszej godziny, czyli do 11, gdyż zwykle bywaliśmy urlopowani do północy.
Pragnąc jak najczęściej widzieć się z Helą, udając się do państwa Bułhaków na zwykle bardzo serdeczne ich zaproszenia, nie mogłem prawie nigdy pozbyć się uczucia pewnego skrępowania,
77