człowiek, jak ten chersoński naczelnik, ostał się na tym stanowisku? Miejscem każdego ludzkiego naczelnika, który przyzwoicie traktuje więźniów, nie głodzi ich i przestrzega ich praw, jest przecie w Rosji z reguły - łagier. Tak przynajmniej wynikało z opowiadań, których nasłuchałyśmy się po kątach cel i w czasie jazd za reszotką, więc może to ogromne człowieczysko o twarzy buldoga i głowie krągłej jak bilardowa kula siedzi już dziś w więzieniu? Nie można wiedzieć.
Pod koniec marca, w pluchę i błocko, ruszyłyśmy piechotą ku dworcowi. Od czterech miesięcy jestem pierwszy raz znowu w otwartej przestrzeni. Świat wprawdzie jest brudny, poplamiony liszajami niezeszłego jeszcze śniegu, a droga błotnista i rozciamkana, ale za to wiatr syczący mijanych wierzb pachnie przedwiośniem i dalekością. Dalekość ta huczy żałośnie w telefonicznych słupach.
W wagonie jak zwykle ścisk, zaduch, smród, zbieranina. Przedział nabiera po drodze ludzi i po drodze ich wypluwa. Całą noc ruch, pośpiech i przesypywanie, przegniatanie się tych nędzarek bezimiennych, których droga, raz tylko jeden, na krótko, krzyżuje się oto z naszą, które wchodzą nam w życie jednymi a wychodzą drugimi drzwiami więziennego wagonu. Nazajutrz około południa wyganiają z przedziału i nas. Co? Znowu Charków! Nie chcemy oczom wierzyć. Charków? To straszne.
Niestety Charków naprawdę. Z czarnego worona wyrzucają nas na to znajome już, rozległe podwórze, na którym już raz stałyśmy tyle godzin. A potem to samo. Sienie, korytarze i izby, w których nas przetrzymują z nikomu niewiadomych powodów.
Jedną z tych izb specjalnie wyraźnie pamiętam, tak jak ją pewnie pamięta każdy, kogo przez Charków przewlekli. Jest to ubikacja długa, dość wąska, tylko bardzo wysoka. Podłoga z przegniłych, zabłoconych, ruchomych jak klawisze desek. Nie ma tu żadnego okna, tylko jedna słaba żarówka nad drzwiami. Cała zaś powierzchnia ścian, gdzieś aż pod sufit, zapisana tysiącami nazwisk. Nigdy nie zgadnę, dlaczego władze nie zacierają ich tutaj. Zacierają je wszędzie: w wagonach, w ubomie, w celach. Z tej izby zrobili jakiś rezerwat osobliwy, bo widzę tu daty jeszcze z czasów tamtej wojny! Napisy drobne i ogromne. Mazane farbą, ołówkiem, igłą, nożem, wyskrobywane w wilgotnym tynku czym się da. Prócz nazwisk są tu jeszcze podawane paragrafy i wyroki, pytania, pozdrowienia, czułości. Ten a ten: lat 25. Ta a ta lat 8. Lat 5. Lat 15. Pismo sztubackie przy bardzo wyrobionym. Litery nasze przy rosyjskich. Dziwny, u-
111