torpedowcu byliśmy zadowoleni, że może choć na chwilę uda się nam wpaść do Petersburga, gdzie na każdego czekała atrakcja. Szliśmy całą szybkością. Na wachcie, gdy mijaliśmy wyspę Rodskar około północy, byłem ja i od czasu do czasu zaglądał do mapy dowódca. Ażeby skrócić drogę, skierowaliśmy się na południe od wspomnianej wysepki, którą można wyminąć z bliska. Toteż trzymaliśmy się blisko, nabierając pewności co do bezpieczeństwa drogi, skoro widzieliśmy przed sobą ogień jakby rufowy jakiegoś statku. Tichmieniew spał spokojnie. Gdy zbliżyliśmy się do wysepki, poczuliśmy, jak torpedowiec nasz przeskoczył przez dno kamieniste, potem zatrzymały się śruby i torpedowiec stanął. Na pół ubrany Tichmieniew zjawił się wkrótce na mostku. Okazało się, że statek przed nami wcale nie szedł, lecz stał spokojnie na kotwicy. My zaś trzymaliśmy się zbyt blisko i wylecieliśmy na mieliznę przy wysepce. Starszy mechanik doniósł wkrótce, że nie ma mowy o uruchomieniu maszyn, gdyż obie śruby są mocno poharatane. Zarzuciliśmy kotwicę. Wtenczas jeszcze radiostacje instalowano tylko na torpedowcach czołowych w grupie. Zaczęliśmy więc sygnalizować na stację sygnałową na wyspie Gogland. Dopiero po kilku godzinach przysłano nam inny torpedowiec naszego dywizjonu, który wziął nas na hol i zaciągnął do Kronsztadu z szybkością około 6 mil na godzinę. Tak więc nie opłacił się nam nasz pośpiech, a przy tym jeszcze żartowano z naszego dowódcy, a także i ze mnie, że orientujemy się według ogni statków zakotwiczonych. Mieli słuszność, a mnie było wstyd.
Z powodu ogólnego braku oficerów zwykle zdejmowano część oficerów z okrętów chociażby chwilowo unieruchomionych. Toteż po przybyciu do Kronsztadu, zaledwie zdążono wprowadzić „Bojewoja” do doku, gdy nadeszła depesza o przeniesieniu mnie na torpedowiec drugiego dywizjonu „Stierie-guszczij”. Zabrałem moje rzeczy, pożegnałem się i przeniosłem na torpedowiec, który miał mnie zawieźć do Bjórkó, gdzie w tym czasie zebrał się cały dywizjon.
Mój nowy okręt był większy — o pojemności 600 ton. Dowódcą był Mikołaj Iwanowicz Patton, z twarzy trochę podobny do Czechowa, doskonały marynarz. Przez dłuższy czas pozostawał w rezerwie i dowodził jednym ze statków Floty Ochotniczej, odbywającym rejsy do Ameryki Północnej. Skład oficerski tego
100