torpedowca był również większy, gdyż oprócz starszego oficera obejmował jeszcze dwóch oficerów młodszych, z których jeden pełnił funkcję płatnika, drugi zaś dowódcy kompanii i oficera wachtowego. Poza tym „Stierieguszczij” był okrętem flagowym naczelnika dywizjonu kapitana Hagmana. Jego oficerem flagowym był miczman Toszakow, kolega starszy ode mnie o rok. Starszym oficerem był pan Sawicz, płatnikiem — Miłaszewicz. Z powodu obecności naczelnika dywizjonu i jego oficera flagowego mieściliśmy się wszyscy w ciasnych i małych kabinach, ale w każdym razie w oddzielnej dla każdego, gdyż Miłaszewicz wykombinował sobie improwizowaną kabinę na rufie, obok pomieszczenia podoficerów. Kajutkompania była znacznie mniejsza niż na torpedowcu „Bojewoj”, ale jakoś mieściliśmy się tam wszyscy przy wspólnych posiłkach, a nawet przyjmowaliśmy wielu gości odwiedzających naczelnika dywizjonu.
Przyzwyczaiłem się podczas lata do swoich kolegów na „Bo-jewoju” i zżyłem się z nimi. Mimo to byłem zadowolony z przeniesienia, gdyż aczkolwiek starałem się dotrzymywać towarzystwa w piciu, to jednak nie sprawiało mi to przyjemności. Na „Stierieguszczim” było zupełnie inaczej. Owszem, podawano nieraz wódkę do stołu, ale wszyscy, z wyjątkiem pierwszego oficera Sawicza, wypijali jeden lub dwa kieliszki i na tym się kończyło. Piotr Piotrowicz Sawicz był to człowiek dziwny, gdyż ciągle nam opowiadał o swoich sukcesach u płci pięknej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż był przystojny i bardzo obyty. Gdy jednak stwierdziliśmy, że wszystkie jego zapędy nie sięgają dalej niż do pań z półświatka, zaczęliśmy z niego pod-żartowywać.
Gdy w maju dowiedziałem się o swoim przydziale do dywizjonu torpedowców, nieco się zmartwiłem, gdyż wszyscy woleliśmy służbę na okrętach większych. Nawet pozazdrościłem trochę bratu jego przydziału na stawiacz min, który — jakkolwiek by było — był okrętem o pojemności około 3000 ton, z kabinami dużymi i wygodnymi. Jednakowoż w ciągu lata przekonałem się szybko, że Pierwszy Dywizjon Torpedowców był we Flocie Bałtyckiej tą jej najaktywniejszą częścią, na którą admirał Essen — jeden z najdzielniejszych dowódców pancerników podczas oblężenia Port Artur — nałożył zadanie bardzo intensywnego szkolenia. Wszystkie dywizjony były ciągle w ruchu,
101