0137

0137



jej gdzieś aż pod ucho podciągnąć - przyniosła raz Bóg wie jak wytrzaś-niętą gazetę! Marzenka to w ogóle numer! Jeżeli chodzi o jej zawód, podejrzenia nasze wahały się między kuchennym blatem a latarnią. Ale to nic. Marzenka jest zabawna i jak się rzekło, ma wdzięk. Mówi śmieszącą nas węgiersko-rosyjską, z czeska łamaną polszczyzną, lubi śpiewać niskim, zardzewiałym głosem miłosne piosenki, zna tysiące przepisów kuchennych i ma duży zmysł humoru. Taż więc Marzenka zdobyła jakimiś swoimi chodami strzępek starej gazety. Gazety nie widziałyśmy już od niepamiętnych czasów. Ale ponieważ wiemy dobrze, że jest to zbrodnia, niechybnie karana karcerem, kryjemy się z jej posiadaniem przed ogółem celi. Bo co to można wiedzieć? Diabeł nie śpi.

Nie spał istotnie. W pierwszej kamerze, na kojce koło drzwi, mieszkała kreatura, jedna z tych, o których się słusznie mówi: szkoda, że je święta ziemia nosi. Wyglądała na stróżową bardzo obskurnej kamienicy, choć pretensje miała ogromne. W danych osobistych, ku wielkiej naszej radości, zeznała, że ma „dwa lata doktoratu”. Kradła zawodowo chleb i cukier innym, kapowała z lubością władzom, donosiła jednej, co powiedziała o niej druga, jednym słowem „błogosławieni pokój czyniący”. Otóż jakoś na drugi dzień po owej gazecie Marzenki Kazia - bo Kazia jej było - poprosiła o posłuchanie u naczelnika, a w godzinę po jej powrocie wzięto do karceru Marzenkę. Sprawa jasna jak słońce: Kazia zakapowała. I Marzenka znikła na trzy dni z celi. Wróciła trzeciego dnia spokojna, po swojemu krzywo uśmiechnięta i usiadła grzecznie na swojej kojce, czekając na śniadanie. Po śniadaniu poprawiła włosy, obciągnęła suknię i swoim lekkim, tanecznym krokiem skierowała się ku kojce Kazi. Bez jednego słowa wdrapała się na piętro i tam, bez jednego słowa, zaczęła bić. Biła długo i systematycznie. Potem zeszła, obciągnęła suknię, poprawiła włosy i swoim lekkim, tanecznym krokiem najspokojniej wróciła do siebie. Niech sobie gada kto co chce, latarnia nie latarnia, rzecz była załatwiona z klasą.

A na świecie maj... Powietrze w celi pozieleniało od bliskich drzew. Nad kojką Krystyny wąska, na sznurkach zawieszona półeczka jest ołtarzykiem majowym. Mały obrazek Matki Boskiej między dwoma pęczkami byle jakiej zieleninki, zdobytej pod pozorem malarskich studiów z natury. Codziennie wieczór odmawia się chórem litanię, dołączoną teraz do tamtych, zwykle przez nas i przedtem odmawianych modlitw. Gwar w getcie przygasa taktownie na ten czas. Władze wiedzą dobrze o tej

141


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
44 nietylko ziemi złotowskiej, lecz włości, sięgających daleko poza jej granicę —którzy pod koniec
img09301 djvu 92 raz! Opuścić, raiz! Jeszcze raz! Jak się nazywa ta druga ręka? Pod nieście lewą rę
page0598 590Hyga zbliżeniem się Jana Karola Chodkiewicza zemknąwszy aź pod Kircholm, tamże przez Cho
File0829 Choinka zNie zaiusze w domu możemy mieć choinkę, aż pod sufit. Maleńkie pomieszczenia, czy
Plagiat to kopiowanie cudzej pracy/pomysłu (lub jej części) i przedstawienie pod własnym nazwis
IMGy75 Sfera poznawcza Słaba zdolność koncentracji i trwałość uwagi oraz jej łatwa rozpraszalność po
Osobisty Trener » O POBIJ SWÓJ REKORD W PODCIĄGANIU JEŚU NIE MOŻESZ PODCIĄGNĄĆ SIĘ RAZ... Na tym et
65 byc odroczonym az do przyszłego roku, drugi raz zas, ze może w tej chwili sami niewierny, o ile z
Choinka z azyazekNie zawsze w domu możemy mieć choinkę, aż pod sufit. Maleńkie pomieszczenia, czy za
61450 skanuj0024 Patrzy mama kaczka, jak jej kacza córka pod powierzchnię wody śmiało daje nurka.
19417 topola0004 T. SZEWCZENKO: WYBÓR POEZJI Rośnij, rośnij, topoleńko, Aż pod czarne chmury ! 185 R
0000041 (10) urządzeń, jej właściwe rozwiązanie pod kątem ochrony jest obecnie brane pod uwagę. Podo
bracia wysługiwali się kościołowi i Kossakowskim. On sam porzucił szkołę i udał się aż pod Kraków, b

więcej podobnych podstron