Jestem tak nieprawdopodobnie zmęczona, że widzę go i słucham jak przez mgłę. Nie... Dziękujęza czaj... Kiedyż nareszcie przyjdzie ten wracz? Tak bardzo chciałabym się już położyć...
Później - o wiele później - dowiedziałam się, że nasz poczciwy doktor z Loch-Workuty - albo chcąc wymóc na naczelniku wysłanie mnie do sangrodka, albo przekonany o tym naprawdę - wystawił mi świadectwo stwierdzające, że mam prócz czerwonki - gruźlicę. Jak dalece wygląd mój krył się z tym orzeczeniem, miałam sposobność przekonać się zaraz po przyj eździe.
W czasie załatwiania formalności zeznałam, jak zawsze, że jestem z zawodu aktorką. Nie przypuszczałam, że sangrodek ma swoją trupę, do której wyłapuje skwapliwie wszystkich przywiezionych tu aktorów, śpiewaków i tancerzy. Kiedy po odejściu doktora, półżywa ze zmęczenia, czekałam skulona na ławce, aby coś ze mną nareszcie zrobili - wpadł do ambulatorium młody, fertyczny reżyser tego tutejszego teatru i - myśląc zapewne, że mu przybywa jakaś gwiazda do zespołu - zapytał, rozglądając się ciekawie po izbie:
- Gdie eta nowaja artistka? Wy?
- Nie! - zaprzecza energicznie siostra.
- Wy? - wskazuje, z mniejszym zapałem już, na mnie.
- Ja - odpowiadam i nagle cud doprawdy, że nie parskam śmiechem... Nie potrafię opisać wyrazu niesmaku i rozczarowania, jakim skrzywiła mu się twarz. Podszedł bliżej, popatrzył, a potem - pełen najgłębszego zniechęcenia - machnął beznadziejnie ręką i bez jednego już słowa, trzasnąwszy drzwiami, wyszedł. Engagement nie doszło do skutku. I pewnie! Kto by takiego półtrupa do trupy angażował?
Wreszcie, po nie wiem ilu godzinach czekania na tej ławce w kącie, po wytrzymaniu resztą sił kąpieli w bani, dostaję się na izbę chorych. I mam wrażenie, że niebo otworzyło się przede mną.
Izba nie jest duża, ale dziwnie miła i pogodna. Jakaś plebania na wsi czy swojska, biała rządcówka... Piec z głęboką nyżą i szerokim gzymsem, czysto wyszorowana podłoga, przy każdym łóżku sosnowa szafecz-ka nakryta serwetką i bukiecik obcych, bezwonnych kwiatków. Na oknach, pełnych powietrza i dalekości, zazdrostki z merli. Rozpylone na nich słońce napełnia izbę mleczną, łagodnie rozprowadzoną jasnością... Łóżek jest osiem. Dwa pod prawą ścianą, reszta szeregiem, nogami na izbę. Ogromna jak biały niedźwiedź Cyganka sanitariuszka pływa cięż-
202