mieć o wielkich centrach ani sądu, ani zdania. Próbuję więc wierzyć na ślepo, że gdzieś tam, w tej dalekiej, wspaniałej Moskwie jest i dobrobyt, i kultura, i wolność, i radość. Jest nawet przepych. Kolejkę podziemną zamiast kafli wyłożono płytami malachitu! Moskwa ma teatry, place, ogrody, pomniki, nowe rządowe gmachy, uczelnie. Kreml to bajka! Aktorzy nieporównani! Balet jedno cudo! Dobrze. Ale podobne rzeczy bywały już za carskich czasów. Wiadomo. Wielkie rosyjskie miasta iskrzyły się od kawioru i musowały od szampana. Cóż się zmieniło? Tyle chyba, że kto inny korzysta dziś z tych cudów. Że - o tyle szczuplejszej, a już znikomej wprost w stosunku do ogółu - garstce tych, którzy doszli do władzy, jest dzisiaj równie dobrze, jak było przedtem - tamtej. A masy? A czamorobocze masy? Te, w imię których rzekomo walczy komunizm? Tym chyba nigdy - i mimo wszystko - nie było tak źle, tak głodno, tak smutno i tak beznadziejnie! I chyba nigdy mniej się z nimi liczono. Dlaczego np. zamiast okładać malachitem kolejkę w Moskwie, nie położono najzwyklejszego chodnika w Kotłasie?
Nie śni mi się przecie, że po takich dziurach gnieździ się właśnie gromadnie sam proletariat, podczas gdy Moskwę zamieszkuje elita - komunistyczni burżuje posiadający chyba drugą parę butów na zmianę. Ci tu mają płytkie kalosze przeważnie i pławią się w błocie po kostki. Albo dlaczego zaczęły władze od wznoszenia wspaniałych rządowych gmachów po wielkich miastach, a nie od pobudowania masom czystych, jasnych domków w miejsce czarnych i wilgotnych, jakie się widzi tu? Przecie na zdrowy rozum tak by należało, choćby dla przyzwoitości. Tyle że przyzwoitość tak głęboko w kraju nie obowiązuje już ani nie opłaca się w Rosji. Tu nie przyjeżdżają ani wycieczki z zagranicy, ani dyplomaci, tego się nie filmuje, nie rozgłasza. Ciekawa jestem bardzo, czy który z zachwycających się Rosją obecnych dziennikarzy błąkał się kiedy tak swobodnie jak my po tych niereprezentacyjnych kątach Związku? Czy pozwolono któremu jeździć sobie, gdzie by chciał, bez właściwie nastawionego przewodnika? Wątpię. Może byli tacy, którym się zdawało, że to robią, ale to było tylko złudzenie. W Rosji - jak już mówiłam - obcokrajowiec może zobaczyć to jedynie, co władze chcą, by zobaczył. Mają przygotowane stoiska, całe obłaście, całe wystawy urządzone na pokaz dla zagranicy. I tylko tam dopuszczają gości. Toteż oni widzieli na pewno mnóstwo rzeczy, których ja nie widziałam wcale. Jestem jednak głęboko przekonana, że ja dla odmiany widziałam rzeczy, których by nigdy
277