HOLLYWOODZKA HISTORIA
- Były tu kobiety, które pomściły śmiercią swych demoralizatorów. Były kobiety o rękach we krwi bądź ukochanych, którzy je zdradzili, bądź swoich szczęśliwszych rywalek. Po raz pierwszy staje przed nami kobieta, której przestępstwo nie było spowodowane motywami osobistymi, chęcią osobistej zemsty - kobieta, która swój czyn przestępczy związała z walką o ideę w imię tego, który był jedynie jej współbratem w nieszczęściu całego jej młodego życia.
Owację sali z trudem uciszył przewodniczący.
Zwracając się zaś do ławników, Aleksandrów zakończył swoją mowę w stylu powieści Dostojewskiego:
- Bez wyrzutu, bez gorzkiego żalu, bez poczucia krzywdy przyjmie ona waszą decyzję i znajdzie, być może, pociechę w tym, że jej cierpienia, jej ofiara zapobiegnie powtórzeniu się wypadku, który spowodował jej postępek. Jakkolwiek mrocznie patrzeć na ten postępek, w samych jego motywach nie sposób nie dostrzec uczciwego i szlachetnego porywu. Tak, może stąd wyjść osądzona, ale nie wyjdzie zhańbiona.
I znowu owacja sali.
Ostatniego słowa, o które ją prosił adwokat, Wiera Zasulicz oczywiście się zrzekła. Nie należało osłabiać wrażenia, jakie wywarła błyskotliwa mowa obrończa, która obiegła podówczas Rosję.
Nastąpiła chwila odczytania wyroku. Koni opisze wszystko w swoich wspomnieniach. Bladzi ławnicy tłoczyli się w rogu stołu sędziowskiego. Na sali martwa cisza, wszyscy wstrzymali oddech. Starosta ławników, urzędnik Ministerstwa Skarbu, szybko, jednym tchem czytał pytanie:
- Czy winna jest Zasulicz tego, że zadała ranę... -1 głośno na całą salę: - Nie! Nie jest winna!
Koni wspominał:
Ten, kto nie był świadkiem, nie jest w stanie wyobrazić sobie tego wybuchu hałasu, który zagłuszał słowa starosty, tego ruchu, który niczym ładunek elektryczny przebiegł przez salę. Krzyki niepowstrzymanej radości, histeryczne szlochy, zapamiętałe oklaski, tupot nóg, okrzyki: „Brawo! Hura! Zuchy! Wiera! Wieroczka! Wieroczka!" - wszystko to zlało się w jeden zgiełk, i jęk, i krzyk. Na parterze wielu żegnało się znakiem krzyża. Na galerii, gdzie siedziała bardziej demokratyczna publiczność, obejmowano się; nawet siedzący za sędziami [w miejscach dla ważnych osób] energicznie klaskali.
Zwłaszcza jeden z nich tuż za moimi uszami szczególnie gorliwie bił brawo. Obejrzałem się. Zastępca generał-feldcejgmejstra, hrabia Baranów, poczerwieniały siwy grubas, klaskał zapamiętale. Napotkawszy moje spojrzenie, przestał bić brawo i skonfundowany uśmiechał się, lecz kiedy tylko odwróciłem się, znowu zaczął klaskać.
309