HOLLYWOODZKA HISTORIA
bezeceństwa wobec nas zasługuje na śmierć i wyrok ten został wykonany
rankiem 4 sierpnia 1878 roku na placu Michajłowskim.
Tak oto po raz pierwszy ustanowiono nową zasadę rosyjskiego terroru - publiczne przyznawanie się do odpowiedzialności za zabójstwo.
Początkowo (jakby w przewidywaniu przyszłych wydarzeń) atleta Krawczyński zamierzał zabić nieszczęsnego Mieziencowa w sposób znacznie straszniejszy. Myślał o tym, by ściąć go - odciąć mu głowę mieczem na oczach publiczności. Ale ze spektakularnej dekapitacji postanowił zrezygnować - zbyt trudno byłoby bowiem schować miecz w oczekiwaniu na szefa żandarmów.
Tak oto w samym centrum stolicy, obok Pałacu Michajłowskiego, został zabity szef potężnego III Oddziału. Obok miejsca, gdzie tak lubił przebywać Aleksander, dokąd w każdą niedzielę, wracając po paradnej zmianie warty gwardii w Maneżu Michajłowskim, tradycyjnie wstępował na herbatę do swej kuzynki! Wszystko to było czymś zupełnie nowym i wywołało szok w Petersburgu!
Cel „Ziemli i Woli" został osiągnięty. Po raz pierwszy zaczęto mówić o potężnych terrorystach. Nazwisko Krawczyńskiego było na ustach wszystkich. Ale co najdziwniejsze, ten, który napadł znienacka na bezbronnego niemłodego człowieka, Stiepniak-Krawczyński, stał się dla wielu nieustraszonym Robin Hoodem!
I była to kolejna klęska monarchy - od razu po upokarzającym traktacie pokojowym.
Na szefa żandarmów cesarz mianował wojowniczego generała, sześćdziesięcioletniego Aleksandra Drentelna, który odznaczył się w kampanii bałkańskiej. Lecz już wkrótce generał Drenteln ze zdumieniem stwierdził, że terroryści niewidzialnie obecni są w jego własnym gabinecie!
W tym czasie w Petersburgu za jeden z najbardziej wpływowych salonów politycznych uchodził salon generałowej Aleksandry Bogdanowieżowej. Generał Bogdanowicz był członkiem Rady Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, szacownym starostą soboru św. Izaaka - najbardziej okazałego w Petersburgu. W salonie gościnnej generałowej zbierał się kwiat petersburskiej biurokracji. Gospodyni zaś skrupulatnie notowała w swym dzienniku, o czym rozmawiali znakomici goście.
Tak więc generałowa opowiada na stronicach dziennika, jak wkrótce po nominacji Drentelna (w połowie marca) na obiedzie u nowego szefa żandarmów byli jej dwaj przyjaciele.
315