a tymczasem budżet był bardzo skromny. Połączenie wykładów specjalnych z wykładami ogólnokształcącymi było trudne z tego powodu, że rok szkolny zimowy — ze względu na konieczność letniej praktyki na statku — trwał bardzo krótko i przez to część profesorów w lecie nie mogła być zajęta.
Według naszego zdania odrzucenie wykładania przedmiotów ogólnokształcących pozwoliłoby skrócić czas pobytu w Szkole do lat dwóch. Gdy to swoje zdanie wypowiadaliśmy, pozostawaliśmy zawsze w mniejszości. Zresztą nie mogliśmy się nie zgodzić z wysuwanym przez oponentów argumentem, że matura okaże się bardzo korzystna dla tych uczniów Szkoły Morskiej, którzy nie zdołają znaleźć dla siebie zajęcia na morzu. Opinia ta — według mego zdania — była słuszna tylko do pewnego stopnia, gdyż wynikałoby z niej, że widocznie sami nie wierzymy w przyszłość naszej floty handlowej, jeżeli od razu zabezpieczamy się, uzbrajając absolwentów w matury.
Rzeczywiście, tych kilkunastu absolwentów, którzy po powrocie z podróży do Brazylii złożyli pomyślnie egzaminy ostateczne, nie mogło jeszcze zająć żadnego stanowiska w nie istniejącej flocie. Jeden z nich, pan Cienciała, został młodszym oficerem na „Lwowie”, wszyscy inni musieli robić starania, ażeby dostać zajęcie albo przynajmniej praktykę na statkach francuskich lub duńskich. Stan ten trwał do roku 1926.
Podczas następnych pływań utwierdziłem się w moim poglądzie, że system wychowania i wykształcenia uczniów może być uproszczony, a pobyt w Szkole skrócony. Natomiast więcej czasu trzeba przeznaczyć na pływania praktyczne. Poza tym system ten trzeba było bardziej przystosować do oczekującej absolwentów pracy.
Letnie podróże szkolne „Lwowa” miały dużo uroku. Z punktu widzenia wygody osobistej byłem najzupełniej zadowolony, że każdej zimy, po pływaniu, mogłem spokojnie dowodzić tym samym „Lwowem” stojącym w porcie i cieszyć się jednocześnie życiem domowym i rodzinnym.
Miałem jednak w tym czasie charakter sformowany w taki sposób, że pracując na morzu i dla morza, które tak polubiłem od swego dzieciństwa, musiałem przed sobą widzieć jasny cel, którego osiągnięcie dawało mi bodziec do dalszej pracy. Nie mogłem się zgodzić z poglądem większości kolegów w Szkole
304