odpadła tu z naszej pamięci jak strup, a za to oblepiły nas te kolorowe, obce, uzbeckie słówka, pełne osobliwego wdzięku i niespodzianych, grec-kawych jakby nalotów. Czy słowo „kaltakalos” np., ze swymi dwoma akcentami na pierwszej i ostatniej sylabie, nie brzmi z grecka? Kto by powiedział, że to tylko po uzbecku jaszczurka? Zdarzają się też słowa prawie nie do wymówienia. Skorpion na przykład, których tu zresztą mnóstwo wykopujemy na groblach, nazywa się „gżdm”. Wymówże to bez potknięcia się.
Tak więc językowymi studiami skracamy sobie z Marysią czas oczekiwania. Medalion słońca przewędrował tymczasem z bocznej ściany na środkową i nocna rosa znikła z kosej szybki.
W Stadninie dopiero zrozumiałam słowo - „głód”!
W zasadzie głodne byłyśmy prawie zawsze od wyjazdu z domu, ale to nie było jeszcze to! Owa wilgotna pajka otrzymywanego co dzień Chleba umiała przecie jakoś zapchać żołądek i kiszki. W Stadninie chleb zniknął bez śladu i prócz owych kilku lepioszków upieczonych przez babu-się nie widziałyśmy go przez trzy miesiące. Jedynym naszym pożywieniem była mąka rozbełtana w wodzie.
Trudno komuś opowiedzieć głód. Trudno odtworzyć słowami tę zimną, ssącą, dotkliwą pustkę, którą się nosi w sobie. W sobie? Nie. Źle mówię. Siebie wtedy nie ma. Jest tylko głód, a dokoła niego jakieś zziębnięte, bezsilne, śpiące coś, które strasznie trudno zmusić do jakiegokolwiek wysiłku, słowa, myśli. Człowiek zwinąłby się w kłębek i spał. A kiedy naprawdę zaśnie, śni mu się jedzenie. Samo jedzenie. Nieodmiennie jedzenie. I żebyż choć śnił, że je. Gdzie tam! Widzi tylko całe stosy przeróżnych pyszności, lady sklepowe zawalone pieczywem i słodyczami, filiżanki pełne dymiącej kawy czy czekolady, owoce, cukierki, ciastka. I tyle tego, że ma potem o czym mówić rano. Zatem znowu mówimy
0 jedzeniu. Łapiemy się wreszcie na tym, że każda z nas tylko o jedzeniu myśli. Wszystko dokoła nas wydaje się nam podobne do czegoś, co by można zjeść. Kostka mydła przypomina nam miękisz chleba. Badyle pachty mają kolor czekolady. Zbrązowiała od dymu i starości mata, podtrzymująca wraz z belkami gliniany sufit naszej kibitki, jest zabójczo podobna do słonych precelków Gurgula, tych chrupkich, powleczonych szkliwem ciemnego wypieczenia. Mydliny - to bita śmietana. Szron - to cukier. Świeże ślady osła - to szpinak! Istna obsesja! Gdzie spojrzysz, nic
1 nic tylko to jedzenie.
394