Konkurs muzyczny Stalina 459
Mołotowowi i Woroszyłowowi: Spójrzcie na to. Zgadzacie się? 26 października Woroszyłow, marszałek zdegradowany do roli muzycznego jurora, słuchał w skupieniu kolejnych trzydziestu hymnów w Sali Beethovena w Teatrze Wielkim, gdy nagle „pojawił się Stalin i wszystko poszło bardzo szybko”. Stalin, Woroszyłow i Beria zasiedli wraz z Szostakowiczem i Prokofiewem, aby podyskutować o kompozycjach. Kiedy przyszli autorzy tekstu, zobaczyli Stalina „bardzo bladego i bardzo energicznego” w nowym marszałkowskim mundurze. Chodząc po sali w trakcie słuchania melodii, Stalin spytał Szostakowicza i Prokofiewa, która orkiestra jest najlepsza - czy powinna to być kościelna? Trudno było dokonać wyboru bez orkiestry. Stalin dał im pięć dni na przygotowanie jeszcze kilku hymnów, pożegnał się i opuścił salę.
O 3.00 nad ranem następnego dnia Poskriebyszow wezwał autorów i połączył się z Najwyższym Autorytetem Muzycznym, który powiedział, że tekst mu się podoba, ale jest za „chudy” i za krótki. Muszą dodać jedną zwrotkę, jedną porywającą zwrotkę o Armii Czerwonej i „pogromie faszystowskich hord”.1
Trzydziestego października Stalin uczcił sojuszniczą konferencję bankietem, po czym wrócił do muzyki. 1 listopada o 9.00 zjawił się w asyście Mołotowa, Berii i Woroszyłowa w Sali Beethovena i w ciągu czterech godzin wysłuchał czterdziestu hymnów. Później, przy obiedzie, palatyni wreszcie podjęli decyzję: Woroszyłow zatelefonował do dwóch poetów w środku nocy i poinformował ich, że spodobał im się hymn Aleksandrowa. Potem oddał słuchawkę Stalinowi, który nadal miał zastrzeżenia:
- Możecie zostawić zwrotki - powiedział - ale napiszcie od nowa refren. Jeśli się uda, zmieńcie „Kraj Rad” na „kraj socjalizmu”.
Poeci pracowali przez całą noc, teraz z muzyką Aleksandra Aleksandrowa. Woroszyłow przesłał tekst Stalinowi i zaprosił kompozytorów na jego daczę, gdzie Stalin, jak „bardzo zabawny i serdeczny wujaszek” celebrował wystawną ucztę.
Następnego wieczoru o 21.00 Stalin był gotów. Zjawili się kompozytorzy. Beria, Woroszyłow i Malenkow zasiedli wokół stołu. Stalin uścisnął
Kiedy zaśpiewali o faszystowskich hordach, wybuchnęli śmiechem, ponieważ słowa my bjom ich brzmiały po rosyjsku jak my jobiom ich. Śmiejąc się, pospiesznie zmienili słowa na „rozbijemy je w proch”. Marszałek Woroszyłow wrócił ze swojego spotkania i „był bardzo zadowolony”, opowiedzieli mu więc o problemach z „bić” i „jebać”. To oczywiście przemówiło do rubasznego poczucia humoru kawalerzysty: „Doskonałe na piosenkę ludową, ale nie nadaje się na hymn!” - roześmiał się, a potem zaczęli wspominać zabawne momenty z konkursu muzycznego, jak choćby czterech żydowskich śpiewaków w tradycyjnych strojach, którzy zaśpiewali żydowską pieśń, patrząc Woroszyłowowi prosto w oczy. Marszałek zarechotał serdecznie: „Przynieście wódki! Musimy się napić. To mój prezent dla was!” Opuścili Kreml późnym popołudniem, bardzo zmęczeni.