ten kwas z tego samego pucharu i jakoś nikomu do głowy nie przyszło, że powinno być inaczej.
Po śniadaniu rozchodziliśmy się do swoich sal. Mogliśmy jeszcze jakiś czas pohasać na dworze, gdzie wielkim powodzeniem cieszyła się gra w piłkę nożną oraz zwykłe uganianie się za sobą, bo przecież byliśmy bardzo młodzi, pełni życia i zapału. Na dzwonek biegliśmy do umywalni, żeby doprowadzić siebie do porządku, potem znowu na wykłady, które trwały do godziny 3, a nawet 4.
Około godziny 4 i pół udawaliśmy się znowu w szeregu na obiad, który był dość obfity. Składał się z zupy, mięsa z jarzynami oraz deseru — ciastka. Może pora była nieodpowiednia, może zbyt blisko było jeszcze śniadanie południowe, ale w czasie obiadu nie mieliśmy rzetelnego apetytu, raczej polowaliśmy na ciastka, urządzając na nie między sobą gry, trochę podobne do hazardowych. Gorzej było wieczorem, gdy około godziny 9 dostawaliśmy za całą wieczerzę kubek herbaty z bułką francuską. Wtenczas apetyty były znakomite. Po obiedzie znowu była jedna albo dwie wolne godziny, które spędzaliśmy na dworze, a także miewaliśmy rozmaite zajęcia dodatkowe, jak wykłady języków i religii dla „innowierców”, czyli dla nas, rzymskich katolików. W godzinach poobiednich otwierano również bibliotekę, gdzie książki albo zamienialiśmy, albo można było je czytać w samej bibliotece.
Każdy z nas, jeżeli czuł się chory, mógł się udać po poradę lekarską do gabinetu ambulatoryjnego, gdzie przyjmował jeden z dwóch lekarzy Korpusu dwukrotnie w ciągu dnia — przed wykładami lub zaraz po obiedzie. Na badanie poranne trzeba było wstać wcześnie, żeby się nie narazić na spóźnienie i na stratę pierwszego śniadania, toteż zjawiali się na to badanie kadeci rzeczywiście chorzy. Natomiast na badanie popołudniowe stawiali się wszyscy jako tako chorzy, a także najzupełniej zdrowi, którzy nie byli przygotowani i wiedzieli, że grozi im otrzymanie złego stopnia.
Starszym lekarzem Korpusu był doktor Oskar Eberbach, Niemiec inflancki, wzrostu małego, o twarzy trochę małpiej i jakby złośliwej. Po rosyjsku mówił z silnym akcentem niemieckim. Asystentem jego był doktor Aleksy Liwerowski, Rosjanin czystej krwi, dobroduszny i sympatyczny.
40