WIELKI KSIĄŻĘ
zwracając się do cara, powiedziała: „Drogi przyjacielu, przedstawiam ci żonę Patkula". Na to cesarz, podając mi rękę pomazańca, ukłonił się i powiedział: „Proszę o sympatię i przychylność". Tak byłam wstrząśnięta tym nieoczekiwanym i tak łaskawym powitaniem, że nie zdołałam odpowiedzieć ani słowa, poczerwieniałam i w pierwszej chwili nie byłam zdolna pojąć, czy te słowa cara mi się przyśniły i czy to się stało naprawdę... Czy mogłam pomyśleć kiedykolwiek, że car, ten kolos ziemi rosyjskiej, zwróci się do dziewiętnastoletniej kobietki ze słowami: „Proszę o sympatię i przychylność"...
Przelotna uwaga cesarza, którą uszczęśliwił młodą ślicznotkę, nie była dla niej kaprysem właściciela poddanych, ale darem bóstwa.
Wszystkie jednak przygody Zeusa otoczone były nieprzeniknioną tajemnicą.
Frejlina Maria Frederiks pisała później:
To wszystko działo się tak skrycie, z taką przyzwoitością... Nikomu nawet do głowy nie przychodziło zwracać na to uwagę.
Niechby tylko ci niewolnicy na dworze, wymusztrowani przez Mikołaja poddani, spróbowali zwrócić na cokolwiek uwagę!
Kiedy jedna z dam dworu nazbyt oddana cesarzowej postanowiła ostrożnie zwrócić jej uwagę na pannę Nielidową, główną kochankę Mikołaja, cesarzowa po prostu nie zrozumiała jej aluzji, a niemądra dama dworu szybko znikła z pałacu! Cesarzowa, którą Anna Tiutczewa i damy dworu uznały za niezbyt mądrą i ślepą, była mądra i spostrzegawcza i doskonale opanowała niezwykle trudną sztukę współżycia ze zmysłowym mężczyzną z domu Romanowów. Szczebiotała beztrosko w swej złotej klatce, a cesarz był jej prawdziwie wdzięczny i prawdziwie ją kochał.
Kiedy chorowała, ojciec naszego bohatera wzruszająco przesiadywał przy jej łóżku do późnej nocy. Cesarzowa błagała go, by tego nie czynił, obawiając się, że z jej powodu uwielbiany małżonek nie dosypią. Ażeby jej nie niepokoić, Mikołaj udawał, że wychodzi. Naprawdę jednak car wchodził za parawan i tam po cichu zdejmował buty.
Trzeba było widzieć, jak ten majestatyczny olbrzym ostrożnie, na palcach wychodzi zza parawanu i bezszelestnie porusza się w pończochach... Obawiał się opuścić chorą bodaj na chwilę. (Anna Tiutczewa)
Lękał się, że ptaszek może wyfrunąć ze swojej złotej klatki.
Już jako mały chłopiec Aleksander zaczął odczuwać ten szaleńczy zmysłowy płomień, który otrzymał w dziedzictwie. Płomień spalający wszystkich Romanowów - wielkiego Piotra... Elżbietę... Katarzynę Wielką... Pawła... Aleksandra I... i jego ojca.
76