336 Gwiazda wytrwałości
lat, ale to jest stary lokal, ma swoich dobrycŁ sto lat. I to nie zawsze była taka pusta rudera, jak pan widzi, I temu sto lat mieszkał tu niedaleko un Polonais, emigrant, un savant quot rewolucjonista. Powiadają, że nasz pierwszy król do niego jeździł, ale po co — nie wiem. Może nieprawda. Choć teraz to już nie wiec, co prawda, a co nie. Więc ten pan, Polak, ti chodził co dzień, do lokalu, który pan widń siedział tu, jadł tu. Tu spotykał się z Pohlami. Potem umarł. To było dawno także. I. powiadają — obniżył głos i nachylił się do uća Oficera Opieki — potem opowiadano, że O.V tu się zjawia. I że czeka na Polaków, którzy przyjdą... C’est connu dans le ąuartier, każdy panu powie... Byli tacy, co go podobno widzieli. Myślałem que ćest tout ęa des ńh-gues. Takie gadanie, żeby klientelę mi odstraszyć. Ludzie są zawistni. Ale odkąd zamiast czterech piszę pięć — już nic nie wiem..
Oficer Opieki słuchał dziwnego opowiadania nie dziwiąc się niczemu, tak jakby do zagadki, w której odgadł już przedtem niemal wszystko, dochodził ostatni, naprzód odgad-nięty człon. Zapytał jeszcze Belga:
— Nie pamięta pan, jak się miał nazywać ten Polak?
— Pamiętałem kiedyś — rzekł Belg, — Nie,, nie bardzo polski. Coś na L., coś tak jakby Laval. Laval. Ale on mieszkał w tamtej uliczce od rogu i w domu tym wmurowano na jego cześć une plaąue. Tablicę. Tam wszysziu
Gwiazda wytrwałości
337
jest napisane. O, tędy. Nie ten, tamten dom. Kie, drugi. O właśnie. C’est bien celui-la.
Było bardzo rozsłonecznione popołudnie brukselskiego grudnia, gdy oficer w battle-dressie brytyjskim, ale z polskim orłem na ; czarnym berecie i z czarnym naramiennikiem dywizji pancernej, czytał proste słowa:
W TYM DOMU ŻYŁ, TĘSKNIŁ I TWORZYŁ
:
POLSKI HISTORYK, PATRIOTA REWOLUCJONISTA PREZES RZĄDU NARODOWEGO W 1831 ROKU
JOACHIM LELEWEL
i
i
i
Oficer Opieki wiedział. Wiedział o tym wszystkim o wiele, wiele wcześniej, wiedział o tym nieomal od pierwszych słów opowiadania rotmistrza, kapelana i obu poruczników. Każdy szczegół zapamiętany przez Witka czy powtórzony przez Sztuma pogłębiał w. nim tylko tę spokojną, naukową pewność. Zbyt wiele- czasu swych studiów prześlęczał nad tamtymi czasami, aby nie dostrzec, że każdy szczegół relacji oficerów miał znamię historycznej autentyczności. Oficer Opieki wiedział to wszystko, jeszcze nim tu przyszedł. Teraz wiedział i wiele więcej! Wiedział, że do jego z kolei relacji odniosą się wszyscy w pułku z takim samym — ba, większym! — niedowierzaniem, z jakim major odniósł się do usprawie--.
i !'