48 Akt trzeci
gotlieb. Musiałby chyba stać się cud, ale przecież tyle nieoczekiwanych rzeczy dzieje się na ś wiecie, Wychodzi bótticher. Proszę zwrócić uwagę, z jaką niezrównaną subtelnością kot gra swoją rolę.
fischer. Pan tu jest już od dawna dla nas tylko ciężarem i jest pan jeszcze nudniejszy niż ta cala sztuka. schlosser. Wprowadza pan tylko zamęt w naszych głowach. muller. Ciągle pan gada i sam nie wie, czego chce. wiele głosów. Wynocha, wynocha, on nas tylko męczy.
Szamotanie, Bótticher zostaje wyrzucony z teatru fischer. Ten tu ze swoimi subtelnościami! schlosser. Ciągle mnie denerwował, bo się ma za takiego znawcę.
Pole
hince z tornistrem i workiem. Ale wprawiłem się w tym polowaniu, każdego dnia łapię bażanty, króliki i tym podobne, a te miłe zwierzątka też nabierają wprawy i coraz łatwiej dają się złapać. Rozpościera worek. Tylko czas słowików minął, nie słyszę ani jednego.
Kochankowie wchodzę ON. Odejdź, męczysz mnie.
ONA. A ja się tobą brzydzę.
ON. Też mi piękna miłość!
ona. Nędzny obłudniku, jak ty mnie oszukałeś!
ON. A gdzie się podziała twoja bezbrzeżna czułość? ona. A twoja wierność? on. A twoja upojna rozkosz? ona. A twoje uniesienie? oboje. Diabli nadali! Wszystko przez ten ślub. hince. Jeszcze nigdy mi tak nie przeszkadzano w polowaniu. Gdyby może zechcieli państwo łaskawie zauważyć, że to szerokie pole jest za ciasne dla waszego bólu i poszlibyście sobie gdzieś na jakąś górę.
on. Obwiesiu! Wymierza Mincowi policzek ona. Cham! Też go policzkuje hince mruczy groźnie
ona. Pomyślałam sobie, że się rozwiedziemy.
on. Jak chcesz.
Kochankowie wychodzą
hince. Przyjemny ludek, ci tak zwani ludzie. O patrz, dwa bażanty. Zaraz trzeba je zanieść. No - ty szczęście, rusz się, bo już mi się to wszystko dłuży. Teraz to nawet nie mam ochoty na to, by pożreć te bażanty. Pewnie dlatego, że przez zwykłe przyzwyczajenie zaszczepiamy naszej naturze wszelkie cnoty. Wychodzi
Komnata w pałacu
Król siedzi na tronie z księżniczką, Leander za katedrą, naprzeciwko Hanswurst za inną katedrą, w środku komnaty na wysokiej żerdzi przymocowany kosztowny kapelusz, pozłacany i ozdobiony szlachetnymi kamieniami. Zebrał się cały dwór
król. Nigdy jeszcze żaden człowiek nie miał takich zasług wobec państwa jak ten umiłowany graf Karabasz. Nasz historiograf prawie już zapełnił cały gruby foliał, tak często przysyła mi przez swojego myśliwego przyjemne i smaczne prezenty, niekiedy nawet dwa razy dziennie. Mój szacunek dla niego jest bezgraniczny i niczego sobie bardziej nie życzę, jak kiedyś znaleźć okazję, aby spłacić w części przynajmniej mój ogromny dług wdzięczności.
księżniczka. Najukochańszy panie ojcze, czy zezwolisz teraz, że zaczniemy uczoną dysputę, serce rwie mi się do duchowego zajęcia.
król. No dobrze, to zaczynajcie. Mędrcze nadworny i błaźnie nadworny - wiecie obydwaj, że dla zwycięzcy dysputy przeznaczony jest ten kosztowny kapelusz. Kazałem go tu umieścić wysoko, żebyście go mieli ciągle przed oczyma i żeby nigdy nie zabrakło wam jasności umysłu.
Leander i Hanswurst kłaniają się leander. Teza mojego wywodu brzmi, że wydrukowana niedawno temu sztuka teatralna pod tytułem Kot w butach jest dobrą sztuką.
hanswurst. Właśnie temu ja przeczę. leander. Udowodnij, że jest zła. hanswurst. Udowodnij, że jest dobra.