R.: I wreszcie zostałeś ukrzyżowany ?
DOBRY ŁOTR: Ukrzyżowanie było tego dnia, w przeddzień Paschy, przewidziane dła trzech osób. Najpierw mi nawymysłali; przeklęci żołnie-rze! Potem dali mi do niesienia pal krzyża, i na oczach wszystkich szedłem na miejsce kaźni.
R.: Kiedy dowiedziałeś się, że z tobą został skazany także Jezus? DOBRY ŁOTR: Dopiero na końcu. Temu Jezusowi zarezerwowali gor' sze traktowanie, solidnie Go zmaltretowali. My natomiast przeszliśmy pręd-ko na Golgotę.
R.: I co tam się stało?
DOBRY ŁOTR: Nami się nie interesowali. Głównie Jezusem. Zdarzyło się wiele rzeczy, których nie umiem ci dobrze opowiedzieć. Na dole było sporo ludzi, prawie wszyscy naśmiewali się z Niego, lżyli Go, krzyczeli, by zszedł z krzyża. Naśmiewali się z Niego, gdyż ogłosił się Synem Bo-żym.
R.: Twój przyjaciel łotr także to czynił?
DOBRY ŁOTR: Także on. Ten mój przyjaciel bardzo przesadzał. Po części naśmiewał się z Niego, ale chciał, by okazał się naprawdę Wyzwo-licielem.
R.: A ty?
DOBRY ŁOTR: Dla mnie natomiast na krzyża wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Zwróciłem wzrok na Jezusa, a On w tej chwili spojrzał na mnie. To spojrzenie przeniknęło mnie do wnętrza, do głębi serca. Zdawało mi się, że powiedział: „Kocham cię; ze Mną nie musisz się niczego bać!" To spojrzenie było dla mnie wyzwoleniem; zrozumiałem w tym momencie, że On był naprawdę Synem Bożym i doznałem uczucia niewiarygodnej cudowności, pomyślawszy, że Bóg tu umiera. Wiesz, podczas gdy wszyscy sądzili, że ten Jezus byłby naprawdę Wyzwolicielem tylko wtedy, gdyby zstąpił z krzyża, ja przekonałem się tam, obok Niego, że Jezus był prawdziwie Wyzwolicielem właśnie w momencie, gdy wisiał na krzyżu, ponieważ tam ukazywał miłość bez granic.
R.: A potem wymieniliście jeszcze parę słów?
DOBRY ŁOTR: Tak, po spotkaniu spojrzeń nastąpiły słowa. Ale po swym odkryciu nie umiałem znaleźć słów. Bełkotałem tylko, by mnie wspomniał w swoim królestwie.
R.: I co Jezus odpowiedział?