§ 566) wewnątrz skrzynki czy pudełka z brzozowej ałbo lipowej kory, pod które latem podścielano gałązki drzew liściastych, a zimą iglastych. Ofiary składano tym bożkom doroczne (w jesieni) i przygodne; szczególnie zajmujące jest, że u wszystkich nadwołżańskich Finów składano je m. i. podczas wesela, przyczem u Czeremisów posążek domowego ducha był wtedy stawiany na stół weselny i kapłan wiejski odmawiał doń modlitwy. Wierzono, iż te duchy, o ile je czcić i karmić, dają zdrowie i szczęście we wszystkiem; w niektórych okolicach Czeremisi modlili się codziennie przed snem: „Starcze domu, babko domu, dajcie powodzenie i zdrowie". — Bardzo rozwinięty i nadzwyczajnie zajmujący jest kult domowych demonów u Wo-tjaków. Nawet u Estów dotrwały, jak się zdaje, ciekawe acz wykolejone jego ślady; trzymali oni bowiem po obejściach skrzyneczkę drewnianą (ostatnio zastępowaną niekiedy przez pudełko od cygar), zaś w niej drewniany, woskowy lub uwity ze szmatek posążek zwany tónnis (św. Antoni); składano mu ofiary jesienią (w październiku) oraz z pierwocin zbiorów a także przy narodzinach (jak u innych Ugrofinów)
Chociaż nigdzie u Słowian, pomijając wiadomości zupełnie niepewne oraz nieliczne wzmianki w dawnych źródłach, nie znajdujemy wyobrażeń domowych duchów, jednakowoż na Wielko- i wschodniej Białorusi kult tych demonów jest jeszcze dziś znaczny, a wierzenia o nich bardzo żywotne. Natomiast na środkowej i zachodniej Białorusi oraz na Małorusi występują one bezporównania słabiej i w znacznie wię-kszem zmieszaniu z nowszemi obcemi przesądami; przyczem na najdalszych zachodnich wzgl. płn.-zachodnich krańcach obu tych krajów zaznaczają się szczególnie silne obce wpływy, zniekształcające dawne słowiańskie demony domowe albo wprowadzające na ich miejsce mniej lub więcej odmienne mityczne istoty (porówn. np. błrs. jaućer, młrs. chóvaneć). Niemal wszechwładnie opanowały te wpływry ziemie dzisiejszej Słowiańszczyzny zachodniej, gdzie też liczne nazwy demonicznych istot domowych (jak nasze: chobołd, skrzat, atwor) zdradzają pochodzenie niemieckie (ob, § 551). U Niemców wierzenia o domowych i im podobnych demonach są lub całkiem jeszcze niedawno były zupełnie powszechne, ale naogół nie były w ostatnich czasach brane potvażnie; lepiej przechowały się te rzeczy u Skandynawów; jednak zarówno z północy, jak i z południa germańskich krajów mamy dane o przechowywaniu po domach wyobrażeń wspomnianych demonów, o składaniu im ofiar (np. o karmieniu ich masłem) etc.
546. Według poglądów wielko- i białoruskich demon domowy ukazuje się czasem w postaci człowieka, zwykle (ale niezawsze!) małego wzrostu; z postaci bywa niekiedy podobny do zmarłego dziada czy ojca, a jak chce jedno ze świadectw, nawet do żywego gospodarza domu. Bardzo coprawda często słyszymy o jego kształtach zwierzęcych, zaś przedewszystkiem kocich (to samo — u Mordwinów). Przeważnie zreszlą jest on niewidzialny i niepostrzeżenie dla domowników przebywa bądź u pieca, bądź na strychu...; chodzi też po zagrodzie, staj- 1 niach, oborach i t. d. 2 3. Opiekuje się bydłem lub nad niem pastwi {§ 525), bije np. do krwi zwierzęta, „spychając13 je z niewidzialnych dróżek, po których sam chadza w obejściu. Wieczorem nie wylewają wieśniacy brudnej wody na dworze przy chacie, by go czasem nie oblać. Wierzy się ogólnie, że sporzy w chacie, przyczem dopuszcza się nawet kradzieży w cudzych zagrodach. Jeśli się z nim dobrze obchodzić i karmić go, jak należy, tedy wogóle jaknajściślej współżyje z domownikami: pracuje dla nich, cieszy się ich szczęściem, smuci ich smutkiem, ostrzega przed wszelkiem niebezpieczeństwem. Tu i owdzie wierzenia podobne były do tego stopnia silne, że na ich tle dochodziło do charakterystycznych sprzeczek między wieśniaczkami, które to sprzeczki musiały być rozstrzygane przez jasnowidzów. Mianowicie jeden z celniejszych etnografów białorusko-wielkoruskiego pogranicza, V. Dobrovolskij, poświadcza dla wsi Mamoszek w powiecie porzeckim w Smoleńszczyźnie kłótnie kobiet na temat wyglądu domowych duchów poszczególnych zagród; jedna z gospodyń, chcąc dokuczyć drugiej, oświadcza np., iż widziała ducha domowego z jej chaty, który był „chudy jak kościotrup**, przechwala się zaś otyłością „damavika‘3 z własnej chałupy. Zwaśnione idą do jasnowidzącej wróżki, która rozstrzyga, czyj demon lepiej jest utrzymywany. Jeśli zachodzi podejrzenie, iż cudzy duch okrada dom, wtedy starają się lepiej odżywiać własnego, aby wzmógł się na siłach i napastnika przepędził. Przejawy kultu domowych demonów są zresztą na płn.-wschodniej Rusi zupełnie pospolite; ofiary dla nich składa się w bardzo różnych miejscach: na dachu, na strychu, na stole, w obejściu nazewnątrz budynku i t. d.; znamy też wcale liczne przykłady krótkich modlitw (próśb) oraz inwokacyj, wygłaszanych do nich przez lud (np. „Choźńin, batuśko, vot fcehe chleb, da sol, da dóbryj żivot; poj da kormi, da nas żivótom dari", t. j. „Gospodarzu, ojcze, oto masz chleb i sól i dobre życie; pój i karm3 i obdarzaj nas bydłem"; porówn. też przykład z Białorusi w § 194). Jeśli dana rodzina przeprowadza się z jednej siedziby do innej, wtedy głośno proszą domowego duchaj by podążył za nimi, a w nowym domu znowuż go wołają i przygotowują dlań ofiarę. Również jeśli .następuje wydział żonatego syna, który przez czas dłuższy żył przy rodzicach, synowa (np. w okolicach Samary nad Wołgą) woła głośno ducha, wzywając po trzykroć: „Miłyj cTeduska, rodimyj, ajd& s nami na vekoveenuju!“ („Kochany dziadku, rodzony,chodź żyć z nami na zawsze").
Szczególnie zajmujący jest ścisły związek, jaki zachodzi gdzie niegdzie między kultem domowych demonów a kultem zmarłych. Przynajmniej P. Demidoyić powiada o Białorusinach: „Domowy (duch) mieszka zwykle w kleci („w komorze", a według niektórych danych —
Cf. JSFou., t. 18, r. 190U, rozpr. :-b; M. J. Eisen w rozdziale „Die Damonen des Hauses" książki „Estnisclie Mythologie" (r. 1925, str. 97—70) nic o tera nie mówi.
1 Nader często różnym budowlom przypisuje się osobne demony, które od owych budowli biorą swe nazwy (np. bannik od bańa 'łaźnia’, chlevnik od chlev <obora, stajnia, chlew’ i t. p).
Sc. bydło.