566 U MOSZYŃSKI: KULTURA ludowa
obrzędowem w okresie Godów opłatkiem wigilijnym, święconem wiel-kanocnem i t. p. (zresztą święconem dzielą się gdzie niegdzie włościanie i z psem; ob. cz. III). W niektórych okolicach Serbochorwacji wół odgrywa podczas świąt B. N. ważną rolę „podłaźnika" (ob. j. w.); wprowadzają go więc do chaty, częstują obrzędowem pieczywem, leją wino do pyska, zaś tu i owdzie wszyscy domownicy za przykładem gospodarza składają na jego czole pocałunek. Także na Małorusi w pewnych okolicach zamiast podłaźnika wprowadzano wolu lub krowę do izby.
W tych krajach słowiańskich, gdzie doniedawna włościanie prawie wcale lub wcale koni nie hodowali, zwierzęta owe mają i w obrzędach oraz wogóle w religijnem życiu mniejsze znaczenie od bydła rogatego, zwłaszcza od wołów; owszem bardzo rozpowszechnione są przesądy, przypisujące im „nieczystość" czy związek ze złem w tej lub innej formie, czego o bydle rogatem zaś w szczególności o wołach nie słyszymy. Od ostatniego twierdzenia są zresztą drobne wyjątki. Jednym z nich, i to bardzo charakterystycznym, jest przesąd, że złe demony (np. bułgarski iistrel) przebywają niekiedy śród bydła, czając się między rogami wołów czy krów. Znajduje to ścisły odpowiednik w wierzeniu, znanem podobno na Białorusi czy Polesiu, według którego czart przebywać ma między rogami łosia. Odwrotnością niejako tych podań jest zachodnio- i południowo-europejski wątek legendowy, nieobcy i części Słowian, a głoszący o cudownem ukazywaniu się świetlnych zjaw krzyża, monstrancji, Chrystusa i t. p. między rogami niektórych jeleni.
458. Naturalne przejście od zwierząt domowych do dzikich stanowią dla etnologa: wąż i łasica. Rola obu tych stworzeń w życiu religijnem i gospodarczem Słowian jest dość podobna.
Wężom okazywano doniedawna wyraźną cześć przedewszy-stkiem ria Białorusi i u Słowian bałkańskich; w mniejszym zaś stopniu także na Małorusi i w części rdzennej Polski. Chodziło tu zwykle o z a-skrońca (Tropinodotus natrix), który chętnie rozmnaża się samorzutnie w siołach (np. wpobliżu łaźni na Wielkorusi) lub odwiedza obejścia, zwabiony — podobnie jak łasica — obfitością myszy, stanowiących ulubiony jego pokarm.
Gdy wąż zamieszkał z dobrej woli w obejściu człowieka, nie ważono się go zabijać; owszem zarówno na północy, jak i na Bałkanach za szczęście sobie mieli włościanie podobny wypadek. W wielu okolicach zresztą lud wogóle powstrzymuje się od zabijania zaskrońców nawet na polu czy w lesie. W związku z tern Fr. Gawełek opowiada ze swych dziecinnych wspomnień zajmującą przygodę: mali chłopcy
ł Ten zwyczaj zdaje się mieć jednak pierwotnie czysto magiczne znaczenie; dawanie opłatka rozwinęło się prawdopodobnie na jego tle.
wiejscy, w liczbie których i on się znajdował, wziąwszy zaskrońca za żmiję, zabili go; co gdy spostrzegł stary pasterz, wyłajał ich, pouczył, że dopuścili się grzechu, a zabitego węża podniósł z ziemi i pocałował. — Białorusini zwali węża, zagnieżdżonego w obejściu, „do-inowikiem" (damawlk) niby demona domowego, z którym niewątpliwie mieszał się on poczęści w ich pojęciach; zachodni Białorusini opowiadali nawet, że wąż -damayik w każdem obejściu niewątpliwie przebywać musi, choćby go nikt nie widział. Podobnież dla niektórych Bułgarów duch opiekuńczy domu, stopanin1, brał na się postać węża; ktobykolwiek domowego węża uśmiercił, ten siebie czy swój majątek naraża na niechybne nieszczęścia lub nawet zgubę. E. Karanoy podaje następujące wierzenia o wężach jako ogólno bułgarskie: 1) każda chata posiada po jednym wężu i, gdy ten umrze, bezwarunkowo umiera któryś z domowników; 2) wąż domowy (zwany do ma kin1 lub sajbija1) jest jakgdyby patronem domu; dlatego go ochraniają i nawet dają mu mleko; mieszka on często u ogniska, a włazi i wyłazi przez komin; 3) jeśli go zabić, — umiera gospodarz chaty. I t. d. — U sąsiadujących z Bułgarami Serbochor-watów wąż domowy bywa nazywany m. i. ćuvar, co znaczy 'strażnik, stróż’ (cf. też ćuvarjca, euvarkuća); chronić on ma gospodarzy od wszelkiego niewidzialnego zła.
459. Pełno jest u Słowian (jak i u Bałtów, u Skandynawów etc.) opowiadań o tern, jak to niedawnemi jeszcze czasy węże tak się panoszyły po chatach, że pijały i jadły z jednej miski z dziećmi lub nawet z dorosłymi, a nikt ich nie śmiał odpędzić. Około r. 1850 Nikiforovskij słyszał we wsi Kotowie w Witebszczyźnie, jakoby tego rodzaju zadomowienie się węży miało wróżyć mieszkańcom danej chaty wszelkiego rodzaju powodzenie, ale samemu budynkowi wieściło •— rzecz szczególna! — spalenie. Na rzeczyckiem Polesiu pod koniec ubiegłego stulecia przejezdny mógł był niejednokrotnie widywać po wsiach węże, wychylające głowy ze szpar pomiędzy belkami na węgłach domów. Dziś jeszcze tu i owdzie hoduje się zaskrońce po obejściach małoru-skich i płd.-małopolskich! W Bośni każdy dom miał mieć podobno swego węża; „w kruszewrackiej żupie lud do tego stopnia czci węże, że latem stale nalewa dla nich mleko do jakiego naczynia i stawia gdzie w ukrytem miejscu"; mleko dają wężom i w Bułgarji (ob. wyżej).
U Bułgarów zresztą nietylko chaty strzegą domowe duchy w postaci wężów, ląpz również ziemi: ogrodów, niw, winnic etc.; człowiek, któryby śmiał ubić takiego gada, zostaje porażony kalectwem lub nawet paraliżem, albo też mieszają mu się zmysły.
Dosłownie: 'gospodarz domu’.
* Cytuję bez sprawdzenia za pracą M. Arnaudova („Vgradena nevSsta“ SbNU, t. 34, r. 1920, str. 271), ponieważ rzecz Karanova nie była mi dostępna.