16 k. Moszyński: kultura, ludowa słowian
tujących o historji naszych nauk; innemi słowy znajdą się w tym rozdziale zaczątkowe stadja bardzo znacznej części tego wszystkiego, co dziś nazywa wiedzą człowiek oświecony.
Do wierzeń natomiast zaliczymy wiadomości zgoła — z naszego punktu widzenia — fantastyczne, całkiem dalekie od naszej wiedzy. Czytelnik dostrzeże śród nich z łatwością wiele pojęć, animizujących czy zoo- lub antropomorfizujących zjawiska przyrody martwej, napotka mnóstwo wątków mitycznych, całkiem dla niego obcych, dziwacznych i nieraz — jeśli tu wolno użyć nieco może zbyt silnego określenia — jakgdyby zaczerpanych z gorączkowych majaczeń sennych (ob. zwłaszcza demonologję).
Nie od rzeczy będzie zaznaczyć, że powyższy podział znajduje, co najmniej w bieżącem stuleciu, dość znaczne, aczkolwiek bynajmniej nie zupełne, oparcie u ludu: wiedzę ludową mianowicie podzielają mn. w. wszyscy wieśniacy (poczęści nawet ci, którzy otrzymali oświatę szkolną); natomiast wierzenia często uchodzą — zwłaszcza w oczach mężczyzn — za płód fantazji. „Tak kobiety bają" — powie nam o nich niejeden wieśniak, szczerze wypierając się wszelkiego dla owych wierzeń uznania. Ale i kobiety nieraz już dziś określają swój stosunek do wierzeń w sposób zdradzający dużą rezerwę. Zbierając materjał etnograficzny przed wybuchem wojny światowej, miałem sposobność w najgłuchszych okolicach Słowiańszczyzny, na środkowem Polesiu, parokrotnie słyszeć z ust kobiet, referujących mi jakieś wierzenia, samorzutny komentarz w rodzaju następującego: „Tak opowiadają ludzie, ale, czy to prawda, Bóg tylko może wiedzieć".
Różnica między wiedzą a wierzeniami pogłębi się jeszcze, gdy zważymy, że przejawy wierzeń bywają naogół w bez porównania większym stopniu zabarwione uczuciowo niż przejawy ludowej wiedzy. Coprawda i ostatnie nie są całkiem wolne od takiego zabarwienia, jednak nieliczne tu należące wyjątki nie zmieniają faktu, że naogół przejawy wiedzy ludowej są uczuciowo mn. w. martwe, to znaczy bezbarwne.
Wszystko, o czem wyżej, nie dotyczy zresztą ludowrej medycyny, będącej dla etnologa-systematyka istnym, węzłem gordyjskim, w którym najzawilej splątane są ze sobą: technika, wiedza i wierzenia czy wogóle typowe przejawy religijnego życia, a który mimo to stanowi w obrębie ludowej kultury tak żywą, charakterystyczną, odrębną i zwartą całość, że choć możnaby ją (nie bez pewnych ograniczeń jednakże) rozłożyć na główne części składowe i cały materjał zawartych w niej faktów odpowiednio posegregować, jednak względy praktyczne (m. i. poniekąd również dydaktyczne), stanowczo się temu sprzeciwiają. Ograniczymy się więc tylko do tego, że roz-
niu podobieństwa łączącego przedmiot nieznany ze znanym); str. 463 i n. (rozdz.: „Die Bedeutung der Beobachtungsfehler fur den Aberglauben").
dział traktujący o medycynie wyodrębnimy z pośród wszystkich innych, poświęconych wiedzy i umieścimy osobno na samym końcu działu I.
Rozdział 1. Kosmografja 1 geografja.
5. Zapoznając się z ludową kosmografją, wypadałoby nam prze-dewszystkiem poświęcić nieco uwagi budowie wszechświata, tak jak ją sobie wyobrażają słowiańscy włościanie1. Otóż niebo według ich pospolitego mniemania, całkiem zgodnego z niektóremi poglądami starożytnej wiedzy cywilizowanej, tworzy rodzaj wypukłej (kopułowa-tej) pokrywy nad Ziemią; gwiazdy bywają niekiedy tłumaczone jako otwory w tej pokrywie; ogniste rysy, rozdzierające sklepienie niebieskie podczas błyskania się albo przy spadaniu czy przelatywaniu meteorów, — jako jej pęknięcia. Wynikiem ostatniej koncepcji jest zapatrywanie, że poza normalnem niebem znajduje się inne, świetliste. Oczywiście — zgodnie z uwagą wypowiedzianą na wstępie do działu I — wszystko to nie jest, jak zwykle u ludu, pamiętane i powtarzane w postaci większej konsekwentnie rozbudowanej całości, złożonej z twierdzeń, któreby pozostawały w przyczynowym ze sobą związku, lecz w postaci luźnych fragmentów. Osobno słyszymy o niebiosach w kształcie pokrywy, która na krańcach Ziemi tak się do niej zbliża swemi dolnemi krawędziami, że człowiek może tam, czy mógł ongiś, dosięgać niebios rękoma lub nawet wspinać się na nie 1 2; osobno opowiadają nam słowiańscy wieśniacy o gwiazdach-otworach a wyjątkowo nawet o otworze-słońcu; całkiem znów oddzielnie o błyskawicach czy meteorach jako o pęknięciach nieba, względnie — podchodząc od innej strony do tegoż pomysłu — o „otwieraniu się“ niebios (i ukazywaniu świetlistej siedziby świętych oraz Boga). Wszystkie te tak prymitywne i dziecięco naiwne pojęcia z natury rzeczy znajdują odpowiedniki na rozległych obszarach Ziemi. W szczególności owe krańce świata, gdzie „niebo schodzi się z Ziemią", zaprzątały fantazję człowieka od lat tysięcy.
6. Według prymitywnych pojęć kosmograficznych, spotykanych na rozległych przestrzeniach Eurazji, sklepienie niebieskie jest zawieszone na gwoździu, bądź też oparte na słupie, dokoła których się obraca. Gwoździem tym lub słupem, czy raczej jego wierzchołkiem,
1 Przy opracowywaniu tego rozdziału nie mogłem posłużyć się książką D. Sviat-skiego „Pod svodom chrustalnogo nieba2 (r. 1913). Mimo długotrwałych i największych wysiłków nie udało mi się tej wyczerpanej (zresztą podobno niezbyt wartościowej) pracy dla Krakowa pozyskać.
Ten pogląd znajduje oczywiście oparcie w znanem złudzeniu optycznem. „Jak ja była mała — opowiadała mi pewna wieśniaczka z Myślenickiego — to zawsze myślała, że, jak u nas są takie góry, to niebo się tam na tych górach spiera; i tam już jest koniec; tam dalej niema nic".
K. Mouytaki. Kultura ludowa Słowian, cz. II. 2