68 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
Ogółem biorąc, mamy tu przed sobą chaos wiadomości fragmentarycznych, częstokroć mętnych, niekiedy fantastycznych, na tle których przebłyskuje jednak tu i owdzie (zarówno w rdzennej Polsce, jak też na Biało- i Małorusi) u wyjątkowych jednostek wiedza bardzo zbliżona do prawdy lub nawet zupełnie ścisła. — Jeśli dalsze ogólniejsze badania temu się nie sprzeciwią, można będzie przyjąć, że w wypadkach, gdy sztywna tradycja nie krępuje indywidualnych ob-serwacyj i pomysłów, t. zn. nie narzuca wszystkim pospólnie jednakiego rozwiązania, j askr a wo ujawnia się śród włościan nie-jednakowość indywidualnych uzdolnień, zainteresowań czy wogóle inteligencji. Nie od rzeczy będzie tu dodać, że bardzo wysoki stopień tej niej ednakowości sam miałem możność często obserwować przy nader różnych sposobnościach.
47. O ile dane o rozwoju motyli świetnie zilustrowały nam, jak nierówne umysłowe podłoże rodzi i rozwija na tle obserwowanych faktów różną dla różnych indywiduów, zmienną i ciągle żywą ludową wiedzę, o tyle przykład, do którego przejdziemy obecnie, a który dotyczy paru dzikich zwierząt ssących, da nam doskonały obraz „wiedzy" tradycyjnej, martwej, od wieków wędrującej z ust do ust poprzez wsie i kraje (w sposób dość zapewne podobny jak baśniowe lub mityczne wątki) i stosowanej na pewnych obszarach do jednego, zaś na innych do innego stworzenia.
W niemieckiem czasopiśmie „Schriften der Naturforschenden Ge-sellschaft in Danzig" podał w r. 1885 A. Treichel odnośnie do Pomorza zajmującą wiadomość o jeżu (Erinaceus europaeus L.). Lud mianowicie tamtejszy znać ma dwa gatunki wspomnianego ssaka; jeden z nich obdarzony jest mordą podobną do psiej, zaś drugi mordą podobną do świńskiej. Ten drugi bywa jadany przez włościan, natomiast pierwszy — nie. Treichel, ufając pozyskanym od ludu informacjom, dodaje do nich komentarz następujący: jak wiadomo, jeż, pomimo ostrej woni, bywa w niektórych okolicach jadany; w tych wypadkach jednak przekłada się podobno ponad samca słabiej odeń pachnącą samicę; otóż pod owemi jeżami ze świńskiemi pyskami należy niewątpliwie rozumieć samice; innemi słowy lud podpatrzył tu zdaniem Treichela nieznaną nam przedtem cechę różniafeą samicę jeża od samca, mianowicie osobliwy kształt pyska, podobnego do pyska świnił. 1
Jakże jednak zdziwiłby się Treichel, gdyby zajrzał do XI tomu ukraińskiego etnograficznego wydawnictwa „Materijały do ukrainśkoi etnologii" (r. 1909). W 2. części tego tomu na str. 27. znalazłby on ni mniej ni więcej tylko dosłowne niemal powtórzenie pozyskanej przez niego wiadomości; jednak nie dotyczyłaby ona jeża, lecz... borsuka. „Borsuk — powiada góral karpacki z okolic Nadwornej — jest dwojaki: psi i świński; świński ma mordę taką, jak świnią, — tego można jeść, a zaś psi ma mordę taką, jak pies, — tego niktby nie jadł". Jeszcze więcej uderzyłaby wspomnianego przyrodnika-etno-grafa wiadomość, iż rozróżnienie między „psim“ a „świńskim" borsukiem, oparte na odmiennych jakoby kształtach mordy, znane jest szeroko ludowi w zachodniej Europie (zresztą nieobce jest zach. Europie — i to już co najmniej od XII w. — także podobne rozróżnianie dwu gatunków jeża).
Bliższe poszukiwania etnograficzne, przedsięwzięte na terytorjum naszej Rzeczypospolitej w r. 1930, wykryły, iż w obrębie rdzennej Polski, oraz zachodniej Biało- i Małorusi są całe obszerne okolice, ba, całe bodaj kraje, które wspomnianą informację o istnieniu dwu gatunków danego zwierzęcia (jadalnego, z mordą podobną do świńskiej, i niejadalnego, z pyskiem podobnym do psiego) odnoszą bądź wyłącznie do jeża, bądź też wyłącznie do borsuka (ob. mapę w 2. zeszycie mego „Atlasu kultury ludowej w Polsce"). Głównie tylko na granicach, wzdłuż których spotykają się odmiany informacji, słyszymy jedno i to samo zarówno o borsuku, jak i o jeżu, przyczem niekiedy od ludzi starszych o jednem, od młodszych o innem z tych zwierząt.
48. Jakże mogło przyjść do skutku to uderzające zjawisko, w tak wielkim stopniu kompromitujące ludową wiedzę przyrodniczą? — Jedną z możliwych odpowiedzi daje wspomniana mapa. Studjując ją bliżej, zauważamy, że na ograniczonem terytorjum Wielkopolski z jednej, a zaś w pewnej okolicy płn.-wschodniego Mazowsza i w wielu okolicach Białorusi z drugiej strony lud nie zna obchodzącego nas poglądu. Twierdzi natomiast zgodnie z p r a w d ą, że m. i. są dwa różne gatunki dzikich zwierząt: jeż, stworzenie jadalne1 z pyskiem podobnym do świńskiego, i borsuk, niejadalny, z pyskiem, jak u psa. Otóż jest rzeczą dość prawdopodobną, że takie właśnie zupełnie prawdziwe rozróżnienie było źródłem bajki: poprostu ścisła wiadomość przy powtarzaniu jej z ust do ust uległa zepsuciu.
Inne możliwe objaśnienie obchodzącego nas zjawiska prowadzi do identycznego ostatecznego wniosku, t. zn. również zmusza do przyjęcia bezsensownego wykolejenia wiadomości, pierwotnie mającej
Informację zgodną z pozyskaną przez Treichela podaje St. Ciszewski z Olkuskiego. „Rozróżniają tutaj — pisze on o okolicach Sławkowa — dwa gatunki jeżów: psie i wieprzkowe; pierwszych nie można jeść, drugie zaś są jadalne. Chcąc rozpoznać, do jakiego gatunku należy jeż, trzeba go wrzucić do wody, i kiedy się rozwinie, uważać jaki ma pyszczek: jeżeli ma ryjek wieprzkowy, to należy do gatunku wieprzkowych i można go jeść, w przeciwnym razie jest psi i takiego jeść niemożna".
ł Jeż istotnie był jadany w Polsce (jak i gdzie indziej) przez włościan, a po-<izęści jadają go oni zapewne jeszcze i dzisiaj. Natomiast borsuka naogół prawie nigdzie w Polsce nie jadało się i nie jada.