110 Ł, MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
łem zaś biorąc, można ją wyrazić w postaci reguły: dla znalezienia powierzchni jakiegokolwiek czworoboku mnoży się przez siebie dwa boki przyległe, biorąc ewentualnie dla zmniejszenia błędu przeciętne boków przeciwległych.
81. Oczywiście wszędzie dążeniem jest móc operować polami pro-stokątnemi, i jeśli taki np. A. Haxthausen w swych znanych „Studjach"
0 Rosji, wydanych po niemiecku w latach'1847—1852, zachwyca się dokładnością pomiarów chłopskich na terenie gub. woroneskiej (w dorzeczu Donu), przypuszczać należy, że chodziło tam wyłącznie lub prawie wyłącznie o podział powierzchni w ramach kształtów regularnych. A pisze on istotnie rzeczy, w które się prawie wierzyć nie ehce. „Minister Kiselev, — powiada, — polecił wykształconym naukowo geometrom i taksatorom sprawdzić w paru miejscowościach gub. wo.ro-neskiej pomiary i oszacowania; porównanie wykazało, że pomiary
1 oszacowania, dokonane przez gminnych mierniczych różniły się zaledwie o 3 do 4°/0 ód uzyskanych na drodze postępowania naukowego. A kto wie zresztą, po czyjej tu stronie była słuszność!" Według tegoż autora w gub. jarosławskiej istnieją w wielu włościach czy gminach osobne laski miernicze, uważaue niemal za świętość. Długość ich jest różna zależnie od dobroci gleby, tak iż żerdź, używana do mierzenia najlepszej ziemi jest najkrótsza, dla gorszej — nieco dłuższa, dla najgorszej — najdłuższa. Wsie wielkoruskie posiadają własnych zawodowców, rekrutujących się z pośród samychż włościan, praktycznie a zgodnie z tradycją wyszkolonych w mierzeniu i szacowaniu; stosunki zaś te zostały powołane do życia przez konieczność dokonywania częstych, sprawiedliwych podziałów, cechującą wielkoruską gospodarkę w obrębie wiejskich wspólnot (ob. cz. III).
W jakim geograficznym zasięgu występują na ziemiach słowiańskich stare ludowe sposoby mierzenia ziemi, tego oczywiście wobec zupełnego niemal braku danych, niesposób jest określić. Rozumując całkiem teoretycznie, możnaby się ich spodziewrać, wyjąwszy zadnie-przańską Ukrainę, także na Wielkorusi, w Karpatach oraz u Słowian południowych. Natomiast wątpić można, aby się zachowały na zachodniej Rusi i u Słowian zachodnich (poza obszarem Karpat). W krajach o kulturze bardzo „pierwotnej", jak kolesie, możnaby oczekiwać zupełnego braku geometrji matematycznej i posługiwania się innemi, prymitywniejszemi sposobami mierzenia ziemi, których liczne ślady przechowały nam m. i. dokumenty historyczne, jako że metody te stosowane były na wielką skalę przy podawaniu wielkości powierzchni pól i łąk w czasach, kiedy ziemi było jeszcze pod dostatkiem i nao-gół dość rzadko zachodziła potrzeba pomiarów skrupulatniejszych, zwłaszcza w obrębie rozległych włości kiążąt i możno władco w.
Istotnie na wschodniem Polesiu do ostatnich czasów przetrwały sposoby mierzenia, nie mające nic wspólnego z geometrją, w tej postaci, jaką my pospolicie znamy. Prostokątne figury na powierzchni pola oceniało się tam dosłownie na oko, a zaś następnie sprawdzało zapomocą siewu. Do ostatniego wzywany był najuczciwszy i najlepszy siewca ze wsi, taki, który dzięki długoletniej praktyce nie chybił ani o 1 garniec w stosunku do określonej jednostki pola. Zgodnie z życzeniem zainteresowanych w podziale zaufany ten chłop brał tyle ziarna, ile go potrzebował na pokrycie wydzielonej części, i siał. Jeśli siew pokrył dokładnie wydzielone pole, ocena dokonana na oko była tem samem potwierdzona; jeśli nie — trzeba ją było odpowiednio poprawić.
82. O ile zaczątki właściwej geometrji sensu stricto na Polesiu wschodniem, a przynajmniej w niektórych jego stronach, do ostatka nie były przez lud stosowane, to natomiast używany był tam zajmujący sposób mierzenia wysokości drzew na pniu, zasługujący na zapoznanie się z nim w tym związku. Oczywiście sposób ten, nieobcy innym, oświeceńszym krajom ruskim (czy może wogóle słowiańskim), mógł zawędrować do puszcz poleskich dopiero w czasach stosunkowo niedawnych, w związku z rozwojem tamtejszego przemysłu drzewnego.
Przypuśćmy oto, że Poleszukowi potrzebny jest okrąglak sosnowy długości 20 arszynów i przytem zupełnie równy; innemi słowy musi on wyszukać sosnę, której strzała od ziemi do pierwszych konarów (ob. fig. 3, A - B) mierzyć będzie podaną długość. Chłop wynajduje odpowiednie drzewo na oko i następnie sprawdza ocenę w ten sposób. Odmierza na ziemi, oddalając się w prostej linji od sosny, 20 arszynów (A—C); w otrzymanym dzięki temu punkcie C wbija mały kołek; następnie cofa się ku sośnie na odległość C—D, równą własnemu wzrostowi, i tu w punkcie D wbija pionowo żerdź tak, aby jej wysokość ponad ziemią (D—E) była równa jego wzrostowi (a tem samem i linji D—C). Wykonawszy to wszystko, kładzie się na ziemi, przywierając piętami do żerdzi D—E w punkcie D, a wierzchołkiem głowy do kołka C; patrząc teraz przez wierzchołek żerdzi E ku nasadzie (B) pierwszych konarów drzewa, sprawdza, czy sosna odpowiada pożądanym warunkom. Rzecz prosta ten sam sposób może też być, i faktycznie bywa (zarówno na Polesiu jak i na Małorusi), używany do mierzenia wysokości każdego, bądź jakiego drzewa. Zapomocą żerdzi DE odnajduje się wtedy naprzód punkt C, z którego patrząc, widzi się punkt E i wierzchołek drzewa, czy koniec jego strzały, na jednej linji C—E—B; wtedy dopiero mierzy się odległość C—A, dającą wysokość poszukiwaną. Według Vołkova Poleszucy kijowscy i wołyńscy upraszczają ten sposób pomiaru. Zwróciwszy się plecami do drzewa, odchodzą od niego w prostej linji na taką odległość, aby, zgiąwszy się i spojrzawszy wtył między swe nogi, ujrzeli tuż pod kroczem, czy rac/ej w samym kroczu, jego wierzchołek. W tym